sobota, 30 maja 2009

ale o czym?

Może o tym co ostatnimi czasy robię? co robię? to proste - padam na pysk.
Wstaję rano o 6:30, ubieram się jem, maluję (Boże ale ja paskudnie wyglądam) i pędzę biegiem do Przedsiębiorstwa na 8. Tam walczę, walczę o to aby nikt mi nie dociął i nie zdenerwował. Ale niestety tak prosto nie jest i tym oto sposobem ostatnio wychodzę tak wkurzona, że nie mam ochoty tam wracać! o 13 wracam szybkim pędem do domu jem lotem błyskawicy obiad, piję mleko i pędzę do Salonu do drugiej pracy gdzie jestem do 17. Ta praca akurat daje mi spełnienie i odprężenie ale i niekiedy zmęczenie, bo np przyjdzie Ci taka pani i z góry mówi:
- Ja bym chciała taki delikatny francuski manicure nie rzucający się w oczy.
Więc Xyz bierze pilniczek, płyn zmiękczający do skórek (bo widzę, że ma małe skórki), cążki i lakiery i przystępuję do pracy. Kończę robić już końcówki u jednej ręki a ona na to:
- Wie pani ja chyba nie chcę tych białych końcówek, chcę tylko francuski ( :| )
Myślę sobie "francuski bez końcówek?" ok zmywam jej końcówki, marzę cielistym lakierem i UV i hejaa. Ale o czym to ja mówiłam? ah tak o tym że siedzę w Salonie do 17. Zamykam i idę w końcu do domu, przebieram się w domowe łaszki i udaję że odpoczywam (ehee akurat). No chyba że jest to piątek i pędzę szybko do szkoły, na 16 lub 18. W piątek oddycham pełną piersią "jutro sobota".
A owa sobota? wstaję o 7 by na 8 wyszykować się do Salonu, tam maluję, makijażuję itepe do godziny po 14 :) i tym oto sposobem znów wpadam w trans i kiedy w niedzielę chcę sobie pospać, odpocząć to jestem jeszcze bardziej zmęczona. Stwierdzam więc z pełną stanowczością że odpoczywam w biegu... ale wiecie, lubię tak odpoczywać :)

Pan Mężczyzna? żyje, kaja się, coś jakby starał. A ja żyję dalej i jeszcze wyżej stawiam sobie poprzeczkę, niebawem będę pracoholikiem :P

miłego weekendu :)

czwartek, 28 maja 2009

Jak to dobrze do stać czasem tyle kopniaków od znajomych z bloga :P

A no były różne komentarze co do opisanej przeze mnie wojny i widzę że zdania uczonych w tej kwestii są podzielone. Jedne mówiły że wiecznie będzie mnie kłamał a ja będę wiecznie wybaczać i płakać, ale drugie mówiły żebym dała tę ostatnią szansę. i bądź tu mądry i pisz wiersze :)
Tak sobie myślałam o tym te dwa dni i pomyślałam (i tu sprostowanie dla co niektórych) że praktycznie wojny są w każdym związku u nas takie bardzo poważne raz na rok, natomiast sprzeczki jak to sprzeczki były, są i na pewno będą.Aha i jeżeli piszę że np mija tydzień jak się nie pokłóciliśmy i nie zagłębiam się w szczegóły to chodzi o normalne sprzeczki, jeżeli chodzi o coś poważniejszego to zawsze to tu opisuję, zawsze...
Wracając do poprzedniej myśli, na szansę zasługuje każdy (wiadomo nie za każdym razem ale zasługuję) więc po prośbach i rozmowach ową szansę postanowiłam dać, ale nie bez zmiany z mojej strony. Muszę nabrać do pewnych spraw dystansu, muszę przestać brać to wszystko tak bardzo do siebie. Postanowiłam zapomnieć o tym co się działo, bo jeżeli zgadzam się by wrócił, nie mogę wiecznie czegoś rozpatrywać, tylko trzeba zapomnieć.
A oczywiście że była poważna rozmowa i to nie jedna, oboje powiedzieliśmy poniekąd to co nas gryzie i denerwuje... Czy dały te rozmowy cokolwiek? nie wiem. Ale szczerze mówiąc szkoda mi jest zaprzepaścić 5 lat z życiorysu. 5 lat to nie jest tydzień, to jest aż 5 lat. Kocham Go kurczę i chcę żeby było jakoś normalnie, nie będzie normalnie od teraz zaraz, ale jeżeli oboje się postaramy to na pewno nam się uda...
Możecie mieć różne zdania na ten temat, ale odpowiedzcie sobie na jedno pytanie : CZY MÓJ ZWIĄZEK NIE MA BURZLIWEJ PRZESZŁOŚCI I ZAWSZE BYŁO TAK JAK BYĆ POWINNO? CZY NIGDY NIE BYŁO KŁÓTNI?
Nie odpowiadajcie mi, odpowiedzcie same sobie. Co innego jakby miała miejsce zdrada czy coś podobnego.

Ta notka tak w gwoli wyjaśnienia. Ja jakoś sobie to poukładałam i muszę wcielić to w życie, dla niektórych to może dziwne ale tutaj teraz wygrała miłość...

Głupie nie?

wtorek, 26 maja 2009

i co?

Wczoraj cały dzień cisza, oprócz dwóch smsów w których to pan S. próbował winę złożyć na mnie!

Napisałam mu żeby przyszedł bo musimy poważnie pogadać. Napisał że przyjdzie ale później, po dwóch piwach (dobrze że mnie uprzedził).Myślę sobie że tak nie będzie i że za 5 minut ma być przy parku. Po drodze spotkałam jego mamę i siotrę i dowiedziałam się że o 18 wyszedł do mnie...Złość mnie rozsadzała. Czekam i czekam przy tym pierdolonym parku a jego nie ma, tylko sms że przyjdzie do mnie za godzinę na co ja że ma być w tej chwili. Po kilku smsach napisał że jest w Olsztynie...Więc poszłam do jego domu porozmawiałam z jego rodzicami i siostra i dowiedziałam się wieeeelu rzeczy. Poszłam do domu około 21:30 i godzinę czekałam na hrabię pod blokiem.Przyszedł, przyniósł mi hamburgery dwa z McDonalda, które były w torebce ze śmieciami po frytkach itp. Powiedział że tak sobie pojechał, jak stwierdziłam że wolał jechać z jakimś frajerem po tego frajera dziewczyne zamiast przyjść i wyjaśnić, milczał. Nie wiem , nie ufam mu już, skąd mogę mieć pewność że mówi prawdę?

Potem zadzwoniłam do Jego mamy żeby poprosić aby o 7 rano go obudziła bo chciałabym chwilkę z nim porozmawiać, to wyłączał się, odkładał słuchawkę.

Wstałam rano, spakowałam jego rzeczy i wyszłam wcześniej do pracy żeby po drodze mu je zanieść i powiedzieć co myśle i zakończyć ten "związek".Poszłam, akurat był na podwórku, dom ocieplał. Wręczyłam mu reklamówkę i powiedziałam że nie mam już ani siły ani ochoty o niego walczyć i niech jeźdźi sobie z jakimś debilem (mojej G. byłym chłopakiem) i jego kurwą, odwróciłam się na pięcie i chciałam iść. Zatrzymał mnie, chciał sobie wszystko wyjaśnić żeby było już dobrze, powiedziałam mu że ja nie mam sobie z nim czego wyjaśniać i że mam to wszystko głęboko już w dupie. Powiedział, że dziś przyjedzie i pogadamy ( patrzcie jaki łaskawy!), odpowiedziałam że dziś to ja nie mam dla niego czasu bo mam szkołe na 18 i kończę o 21, więc on stwierdził że przyjedzie po mnie do szkoły. Powiedziałam tylko że to nie ma sensu i poszłam...

Dziewczyny, powiedzcie mi coś bo ja już się pogubiłam. Kocham Go najmocniej, jest moim światem, był najlepszym przyjacielem...ale ja już mu nie ufam, skąd ja mogę wiedzieć czy mówi prawdę, standardowy paradoks kłamcy...mam straszny dylemat, nie wyobrażam sobie życia bez niego ale i chyba nie chcę już życ w tych kłamstwach...nie wiem czy chcę być z nim dalej...Kurwa najgorsze jest to że tak go kocham...Poniżam się, wiem ale jak ta głupia krowa mam wiecznie nadzieję, tylko na co?

Tym oto sposobem całą noc przełakałam, jestem nie przytymna i mam spieprzony..Co ja mam zrobić?

Ostatnia szansa czy definitywny koniec?

Zobaczymy jak przebiegnie ta "rozmowa"...

Straszny mętlik mam w głowie...

DOPISEK:


- Zdradziłeś mnie?
- Xyz czy ty zwariowałaś? Mogę się upić, pokłócić się z Tobą ale nigdy bym Cię
nie zdradził, z żadną gówniarą ani z nikim innym, po co mi to?
- No ja nie wiem, dlatego pytam.
- Powinnaś już to wiedzieć, przecież Cię kocham i nie mógłbym żyć bez Ciebie...

Dałam szansę, najostatniejszą z ostatnich, tylko po co? Nie ufam mu do końca, wszystko mi wyjaśnił. Wiem jedno, NIGDY ALE TO NIGDY Go już o nic nie poproszę, o żaden wyjazd, o żadną przysługę O NIC! Skoro tak ciężko jest zrobić to o co proszę, ciężko poświęcić się i pojechać ze mną gdziekolwiek to nie będę prosić. Nie będzie tak jak dawniej, nie będzie tak miło i cudownie i to nie dlatego że się aż tak zawzięłam, tylko dlatego że boję się, cholernie się boję cierpienia... i tak serce mam już zbyt słabe...
Może i jestem głupia, ale cholera no! kocham go i to tak mocno... :-( gdybym go nie kochała już bym dawno z nim nie była...
On mnie podobno też kocha...

niedziela, 24 maja 2009

Jakie te chłopy są głupie! O!

A miało być tak pięknie. Wczorajszy miły wieczór i noc w Jego objęciach :) rano buziak na dzień dobry :) wymarzony czas :) Poszłam do szkoły bo to niby ostatni dzień lekcji no i projekty mieliśmy omówić zeszłotygodniowe. Zerwałam się po 10 żeby Go jeszcze poprzytulać, bo mówił że będzie uczył siostrę jeździć bo od wypadku ma uraz. Wracam szybciutko utęskniona :) a tu... ZONK! nie ma Go. Poszedł bo musiał "jechać z tatą swoim do W------go Ł--ka". Więc łapię za telefon piszę dlaczego nie poczekał na mnie na co On, że dopiero sobie przypomniał rano, że musi z ojcem jechać omawiać z księdzem warunki produkcji płotu. Myślę sobie "no ok, w końcu dopiero zaczyna z tą firmą to musi i niedzieli kawałek poświęcić" więc pytam o której będzie i czy gdzieś pojedziemy na co on odpisał że będzie po 16 i że pojedziemy na wycieczkę :) ja uchachana, zadowolona "jaki to będzie cudowny wieczór :)". Godzina 16 nie ma go, 16:30 nie ma go, 17,18, 19 NIE MA GO! i telefon wyłączony... myślę sobie co jest czy to wypadek czy co... dzwonię do Niego na domowy a tam cisza... Godzina po 20 dzwoni domofon, On, pijany... schodzę wkurwiona niesamowicie i myślę "co go tak natchnęło żeby raptem wypić przecież już nie pije!" patrzę - no tak K. Jego kumpel, bo jakże by inaczej, przecież ilekroć K. przyjeżdża to mój Misiek zawsze rozrabia! Okazało się że jak był z K. już w pubie to mi wypisywał te kłamstwa! Tylko po co? przecież można było napisać "Kotku mogę dziś nie przyjść? wiesz K. przyjechał chcielibyśmy pogadać dawno kumpla nie widziałem." przecież bym nic nie powiedziała "idź idź tylko grzecznie tam" bym odpisała, po co tak ściemniać! Zastanawia mnie jedno jak K. jest w Giżycku a Misiek tu to jest jak w niebie (przecież ostatnimi czasy jest tak jak na początku- cudownie!) a jak tylko K. przyjedzie to Misiek "tańczy jak mu K. zagra"! A potem to ja jestem zła i niedobra bo się obrażam i denerwuję, przecież do cholery nie trzymam Go na smyczy, nie jest moim mężem a nawet gdyby nim był to i tak mógłby sobie chodzić z kumplami na piwo, bo przecież trzeba czasem spotkać się z znajomymi... Nie rozumiem Jego pomyślunku! Zadzwoniłam oczywiście do Jego mamy i "zakablowałam" ale musiałam, przecież gdybym tego nie zrobiła byłoby na mnie, że Go upiłam... Eh, niestety tak czasem jest, że facetom, tym podrzędnym zwierzętom bije na mózg...Wiem jedno, nie poproszę Go już o nic, nie będę pytać czy gdzieś pojedziemy, bo i po co skoro jestem na drugim a nie na pierwszym miejscu! Mam nadzieję, że przeczytasz to i zobaczysz jak Cię do ludzi obsmarowałam!
Nie wpuściłam Go no bo jak, wstyd przed rodzicami, mama co prawda nie mówiła nic specjalnie tylko śmiała się, tata też. Doszłam do wniosku, że mógł już nie przychodzić, mógł mi jutro powiedzieć że późno wrócili z tego W------go Ł--ka, to sam się wkopał. Ale chciał pokazać jaki to on jest szczery i zakochany...
Po małym fochu jakiego strzelił spoważniał i mówi (niemal krzycząco) tak:
- Idź do domu i idź spać tak, wiesz, że bardzo Cię kocham nie!
- Tak już idę spać (dla świętego spokoju żeby już sobie poszedł) ale Ty też idź do
domu i idź spać ok?
- No tak ja też idę do domu, ale Ty na pewno idź.
Minęła godzina i jeszcze do domu nie dotarł, bo Jego mama ma mi dać znać jak wróci, a czego jeszcze nie zrobiła, a jest 21:30.
Powiedzcie mi czy wszyscy faceci czasem tak odstawiają? czy tylko mój ma takie czasowe odchyły od normy? Jak dziecko. K. też wygarnęłam co myślę, bo to nie jest dla mnie wytłumaczenie "słuchaj Xyz ja przyjeżdżam raz na jakiś czas" i jeszcze śmieje mi się prosto w twarz, ale sorry nie, nie będę udawała że pada deszcze kiedy pluje mi się w twarz! to mu powiedziałam "a chuj mnie to obchodzi że ty rzadko przyjeżdżasz, dlaczego ZAWSZE jak ty przyjeżdżasz to On odstawia kabaret? bo co K. przyjeżdża to klękajcie narody? Nie! wcale nie!"
A najbardziej się boję, że tego mojego Idiotę okradną, bo nie wierzę K. Portfel, dowód osobisty, prawo jazdy,książeczka wojskowa, karty do bankomatu i kasa - niestety to piechotą nie chodzi a Misiek to wszystko nosi w portfelu... Wkurzona jestem, ba! no jestem wkurwiona wręcz!

Idę zaraz spać, to będzie jedyny pożytek z tego dnia...

poniedziałek, 18 maja 2009

i co ja bym bez Niego zrobiła...

Dziś wracając od D. z salonu z sobotnią dniówką (45zł) wstąpiłam do Świata Udanych Zakupów, chciałam zainwestować w nowe legginsy, mam je na oku już od jakiegoś miesiąca a 9 zł to nie wydatek. Niestety nie było już ich, były tylko jakieś brązowe i białe ze srebrną szachownicą u dołu nogawki, odpada. Pomyślałam więc że rozejrzę się za czymś dla malucha od brata który w sierpniu przyjdzie na świat. Zobaczyłam piękne czapeczki i musiałam jedną kupić a że kosztowała 10zł nie wahałam się ani sekundy dłużej. Kucnęłam aby wybrać którąś, patrzę niżej a tam prześliczne kompleciki : kapciuchy, body, śliniaczek, i pulower, akurat wszystko niebieskie, akurat ostatnie (były jeszcze różowe ale dla chłopczyka lepiej niebieski kolor :)) i tu pojawił się problem koszt 35 zł i tu musiałam wybrać: a) kupić czapkę i komplet i nie mieć nic kasy, b) kupić na razie tylko czapkę, komplet schować na później pod inne komplety a resztą kasy podzielić się z rodzicami bo jak zwykle nie mają. Byłam zmuszona wybrać możliwość b bo jakże inaczej...
Wróciłam do domu i poszłyśmy z mamą do jej znajomej a ja potem poszłam do Misia kuzynki wyrwać jej wąsik. Mama postanowiła zostać jeszcze u znajomej więc postanowiłam iść do domu. Cały dzień intensywnie myślałam o Nim, o moim Szczęściu przez duże S. Jak zwykle wracałam ulicą prostopadłą do Jego ulicy. Chyba odgadł moje myśli bo akurat wyjeżdżał z uliczki, krótkie spojrzenie, przelotny aczkolwiek czuły uśmiech i na tym koniec naszego niespodziewanego spotkania. Wróciłam do domku, przeprałam sobie spodnie i oglądałam tv. Potem przyjechał On :) Rozmawialiśmy i opowiadałam Mu o tym jak w sklepie schowałam ten komplecik, na pewno go kupię bo na pojutrze jestem umówiona z Jego kuzynką na depilację więc zarobię i tak też mu powiedziałam, na co on włożył rękę do kieszeni wyjął pieniądze i mi je dał:
-Trzymaj bo ktoś kupi i co?, będziesz miała to mi oddasz
-Ale ja nie będę miała żeby ci oddać i co wtedy?
-Nie musisz mi oddawać, przecież wiesz.
-Oddam Ci najpóźniej we środę.

Najpierw było mi trochę głupio bo nie potrafię brać od kogoś pieniędzy, ale potem pomyślałam że nikt nie daje od tak sobie komuś pieniędzy na komplet dla nienarodzonego jeszcze dziecka. A z resztą oddam przecież...To przecież mój chłopak i jesteśmy razem już 5 lat...
Potem mu się wyżaliłam z całego życia po raz setny, co muszę przyznać najmilsze nie jest, ale zniósł to i pocieszył mnie. Taka jest siła miłości i przyjaźni. Bo taka jest zasada związku, nie tylko miłość, ważna jest też przyjaźń. Dziękuję Bogu że dał mi takiego przyjaciela...Jemu zawsze mogę ze wszystkiego się wyżalić, zawsze służy mi radą i pocieszeniem. Nie chodzi tu o to że pożyczył mi kasę czy coś. Po prostu zawsze wie jak zaradzić, potrafi mówić do mnie w taki sposób, że problemy stają się mniejsze. A co do kasy... na tym chyba polega to wszystko, że jednego dnia ja nie mam i on mi pomaga a innego dnia jest na odwrót...

-Ale ty się chyba mnie nie wstydzisz co?
-A czemu miałbym się ciebie wstydzić?
-że mam takich rodziców i że kasy nigdy nie mam.
-Xyz weź nie gadaj głupot.


środa, 13 maja 2009

"Ty mnie chyba nigdy nie zdradzisz co?" "Xyz weź co, skąd to pytanie!"

Kocham Twoje niesprecyzowane aczkolwiek
zielone oczy, wiem że patrzą na mnie z miłością.
Kocham Twoje czarne, wystylizowane włosy, często zdarza
mi się widzieć jak z uczuciem układasz je w lustrze :P.
Kocham Twoje spracowane ręce, wiem, że
będziesz kiedyś odpowiedzialnym mężem i to w dodatku moim!
Kocham Twoje piękne ciało, które nie zataja bicia
Twojego serca i uwielbiam wsłuchiwać się w nie,
leżąc na Twoim cudownym torsie...
Tak Cię kocham, tak za Tobą tęsknię.
A Ty to wiesz bo jesteś co dzień, bo też mnie kochasz!


Tradycyjnie jak przed każdą miesiączką nachodzi mnie wena miłości, mówiłabym co pięć minut jak bardzo Go kocham. Przed chwilą obejrzałam nasze wszystkie zdjęcia w laptopie. Jacy my byliśmy śmieszni :) jacy dziecinni, w sumie pięć lat temu ja miałam lat 15 a On 17. Myślę że to chyba było nam pisane, moja mama i Jego tata w młodości "konie razem kradli" a mój ojciec z Jego dwoma wujkami razem w koszykówkę w liceum grali więc :)
Kiedyś siedzieliśmy u Niego i oglądaliśmy jego zdjęcia, napatoczyło się Jego zdjęcie z przedszkola na którym siedział na kolanach Świętego Mikołaja, patrzę i mówię:
- o Jezu!
- co się stało?
- no przecież to Ty! przecież to w Tobie się wszystkie dziewczynki w
przedszkolu kochały.
- a Ty?
- ja też :)
i co? i jesteśmy razem jak to mówią "stara miłość nie rdzewieje" :) haha
a teraz oglądam "Rozmowy w toku" i wyczekuję kiedy przyjedzie.

Muszę zacząć się uczyć, za miesiąc egzamin a w mojej głowie pustka.
Dam rade :)

Trochę ta notka taka chaotyczna jest, taka pisana pod wpływem impulsu.




:)

poniedziałek, 11 maja 2009

nasze urodzinki

-chciałabyś mnie poznać?
-przecież Cię znam, wiem jak masz na imię.
-ale wiesz o co chodzi.
-no właśnie nie wiem o co Ci chodzi, domyślam się ale wolę żebyś sam zapytał.
-czy chciałabyś być moją dziewczyną?
-mogę odpowiedzieć później? bo jeżeli mam odpowiadać teraz to moja

odpowiedź brzmiała by Nie.
-dobrze, poczekam.
po 3 godzinach i 50 sygnałach od Niego
"Domyślam się, że te sygnały oznaczają Twoją niecierpliwość i
chciałbyś już wiedzieć"
"tak chciałbym już wiedzieć."
"Myślę że nie mamy nic do stracenia i możemy spróbować."
"Bardzo się cieszę, napewno nam wyjdzie:) ."
i tak oto nam wychodzi już 5 lat :)


Szczerze to nawet nie wiem kiedy nam to zleciało. Czas leci jak szalony :)
Tak sobie myślę, że będziemy razem już do końca, zwarzając na to co
już przeszliśmy. I chyba do nas się nie tyczy to co mówią niektórzy, że
niektóre pary są po 6 lat razem i się rozstają. Ja wiem że my się nie
rozstaniemy.
Weekend minął nam pozytywnie. W sobotę padliśmy jak kawki, już o 23 spaliśmy jak niemowlaki. A niedziela...dzień błogiego lenistwa :)

Zmieniłam image :) obcięłam włosy, miałam do pasa a teraz mam prawie do
ramion. Czy żałuję? ani trochę, włosy to nie zęby - Odrosną :)

czwartek, 7 maja 2009

- Xyz idź się umyj a nie się tak drapiesz.
-po co, zeschnie, skruszy się i samo odpadnie.
-yhym oczywiście.
-czy ty sugerujesz, że jestem brudas.
-nooooooo :)
[śmiech]

i weź tu go nie kochaj :)

U nas jak widać dobrze :) pomijając fakt, że rzadko się widujemy a raczej na krótko, ale sobota już pojutrze więc sobie nadrobimy.Wczoraj zrobiłam sobie na praktykach kolczyk w nosie :) taki maciupki.Przeraża mnie myśl że za miesiąc i tydzień mam egzamin zawodowy a poziom mojej nauki jest „uśpiony”. Wypadałoby się wziąć do nauki, bo to już nie przelewki.
Wiecie w sobotę mamy nasze 5 lat i zastanawiam się co mogę podarować mojemu ukochanemu, co prawda jeden pomysł już mam ale...
Majówkę spędziliśmy razem, pierwszy raz odkąd jesteśmy razem spędziliśmy 3 mają razem. Byliśmy z Jego rodzicami w Gietrzwałdzie, znajduje się tam Sanktuarium Maryjne. Pozwiedzaliśmy, napiliśmy się wody ze źródełka i uczestniczyliśmy we Mszy Świętej. Przyznam szczerze, że trochę się obawiałam nastawienia Jego mamy i siostry co do mojej osoby. Miś spał u mnie z soboty na niedzielę a wiem, że Jego mamie ciężko było się przyzwyczaić do tego faktu. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, i teściowa i szwagierka były dla mnie miłe tak jakby nic się nie stało. W drodze powrotnej zajechaliśmy do Skansenu w Olsztynku, odbywał się tam festyn majowy i tak około 18 zawitaliśmy do domu. Szczerze powiem, że zadowolona jestem z tego weekendu. A co najważniejsze zrobiłam zdjęcie o którym zawsze marzyłam, zawsze chciałam zrobić zdjęcie na którym jeden element jest wyszczególniony, czyli bardziej ostry a reszta jest na drugim planie, mogłam oczywiście zrobić normalne zdjęcie i przerobić je w Photoshopie ale jaka wtedy była by przyjemność? Tak więc udało mi się! Zwykłym aparatem cyfrowym BENQ, bez programów itepe tylko zabawa światłem i cieniem :) baaaa! W końcu córka mistrzyni fotografowania i wieloletniej fotografki :)
a oto i moje cudo którym jaram się od kilku dni :) :

:)