wtorek, 28 września 2010

żyję

Jestem, nie zapomniałam o blogu i o was :)
21 września mieliśmy wylot z Warszawy do Doncaster, lot minął lepiej niż myślałam. Strasznie bałam się jakiejś niedaj Boże katastrofy czy coś. Przy każdym wzniesieniu czy zmianie kierunku ściskałam Dupka za rękę. Potem już tylko został dojazd do Scarborough.
Miasto jest przepiękne czyt. Morze Północne jest przepiękne. Przypływ, odpływ wszystkie fale. Mogłabym tam szczerze mówiąc namiot nawet rozbić :)
Tuż za plażą jest promenada (czyli taka dłyga ulica) na której jest dużo kasyn. Można wygrać pieniądze i fanty. Razem z Dupkiem wygraliśmy takiego wielgaśnego lizaka w którym było dużo małych lizaków. Zobaczyłam moją bratanicę i widzę ją codzień, własnym oczom nie wierzę jak ona wyrosła przez ten rok :)
U Taty jeszcze nie mam internetu, będę miała na dniach dlatego dopadłam komputer brata. Teraz coś dla oczu :) widok z mostu :)