czwartek, 31 grudnia 2009

To co dobre szybko się kończy :) Te Święta były wspaniałe :) mniej więcej takie o jakich marzyłam :)
Wigilia bez nerw, masa prezentów i radość :)
Święty Mikołaj w tym roku zagościł u nas i zostawił duużo prezentów.
Od Mamy dostałam zestaw profesjonalnych kosmetyków i akcesoriów, od Miśka kalendarz a od Cioci kapcie.
Ogólnie jestem zadowolona :) Przedwczoraj dla oczyszczenia atmosfery z Panem Dupkiem daliśmy sobie nieco w palnik :) i stwierdziłam że do sylwestra post z Wariacjami :) Wczoraj zaczęłam pisać tę notkę ale delikatnie mówiąc dogorywałam.

Ostatnio dużo myślałam o mijającym roku i szczerze mówiąc był mniej zwariowany niż poprzedni.
Styczeń cały bez Mamy i zmagania z upartym ojcem.
Pod koniec marca zmarła mojej babci bratowa (znów ktoś ze strony ojca).
W kwietniu zaczęłam praktyki w gabinecie oraz pracę w biurze.
W Lipcu pochowaliśmy brata mojej babci ( męża bratowej babci która zmarła w marcu), oraz cudowne wakacje w Zakopanem z Nim :)
We wrześniu wyjechał mój Brat ze swoim teściem do Anglii.
Na początku października dojechali do nich mój ojciec, bratowa z dzieciakami i brata teściowa. No i wyjazd Mamy do Niemiec
Cały listopad problemy z ojcem... Koniec listopada - koniec jednej i drugiej pracy - jestem bezrobotna...
Grudzień - powrót Mamy, powrót do normy od stresów i nerwów. Normalne cudowne Święta.

Jak co roku mam noworoczne postanowienia:
1. Znaleźć w końcu dobrą, stałą pracę.
2. Zrzucić parę kilo.
3. BYĆ SZCZĘŚLIWĄ :)


A no właśnie jakie macie plany na Sylwestra? jakaś imprezka może bal?Ja dostałam propozycję romantycznej poniekąd kolacji :) no zobaczymy co z tego wyjdzie :)

czwartek, 24 grudnia 2009

Co roku o tej samej porze piszemy to samo, życzymy sobie tego co najlepsze nawet ci którzy nie wierzą. Ale czy tak na prawdę jest? czy tak naprawdę robimy wszystko aby te życzenia wchodziły w życie z takim rozmachem z jakim są wypowiadane?

Na szczęście w tym roku świąt nie odwołano. Jesteśmy z mamą same i o dziwo nie mam wyrzutów sumienia że on jest tam sam i być może nie ma co jeść. Rok temu ja siedziałam sama przy biurku podczas gdy on leżała sobie pijany w drugim pokoju.

Żywa choinka stoi pięknie przyozdobiona, zapachy gotujących się dwunastu potraw tańczą po całym mieszkaniu :) Kurka wodna o takich świętach właśnie marzyłam :)

Życzę Wam moje kochane żeby te Święta były wyjątkowe, żeby było rodzinnie i ciepło :)
Sobie też tego życzę :) Chociaż jedne święta będą normalne :)

wtorek, 8 grudnia 2009

Prawdziwa miłość szybko spisuje swój testament.

Czy moja miłość już go spisała? Jeżeli tak to mam nadzieję, że dowiem się o nim po śmierci... :)

Święta zbliżają się wielkimi krokami. Ciekawe jakie dla mnie będą w tym roku. Mam nadzieję, że o niebo lepsze niż rok temu, powiem więcej w zeszłym roku święta odwołano!
Mojej Mamy nie było, a ojciec jak to ojciec - upił się i był szczęśliwy że ma to co mu do życia potrzebne. A ja? ja siedziałam sama w pokoju, przy biurku z psem i chomikiem cała zalana łzami.
W tym roku musi być inaczej! Mama wraca jutro :) a ojciec... Ojca nie chce znać.

Dlaczego? poprzednia notka była zaadresowana po części do mojego ojca. Jak wiecie jest on alkoholikiem (jest bo z tego się nie zdrowieje), wiele razy zaprzepaścił szanse jakie Mama dawała mu w życiu zawodowym. Wyciągnęłyśmy go z Mamą z objęć śmierci, a on co? pojechał teraz do Anglii za MOJE pieniądze i wszystko popsuł. Z tego co zarobił dał mi 180 funtów zapłacił za mieszkanie i zamiast trzymać kasę na czarną godzinę aż znajdzie sobie pracę to wszystko przepił, przepuścił a teraz nie ma za co żyć. Pożyczyłam mu jeszcze 40 funtów bo w jego miejscowości nie ma pracy więc musi szukać poza. Czy on sobie myśli, że tu sobie wróci i wtuli dupkę? oj nie mój drogi za dużo już! Po co pracować, przecież Mama wróci będzie trochę kasy i nie będzie gadania. NIE! Jest mi winien 1800 zł. Więc musi mi to oddać... nie ma już zmiłuj. A z resztą nie ma prawa zepsuć mi tych świąt! NIE MA PRAWA!

za 4 dni minie rok od śmierci mojego wujka, druga żałoba się skończy - zostały jeszcze dwie...

piątek, 4 grudnia 2009

Sentencja na dziś :
... im bardziej poznaję ludzi tym bardziej kocham Zwierzęta...


** ** **


On kochany...
ja szczęśliwa...
ludzie? .............................


mua:*

wtorek, 1 grudnia 2009

Któraś z Was mi napisała, żebym podjęła taką decyzję której nie będę żałowała. Jeszcze któraś napisała żebym nie słuchała rozsądku tylko serca. Dużo rad dostałam, dużo ciepłych słów. Dużo rozmawiałam z mamą na temat tego wszystkiego. To były najgorsze dni w moim życiu. Miliony myśli. Posłucham mojej Mamy i głosu swojego serca w gruncie rzeczy tak patrząc z boku sama sobie wymyśliłam ten problem, przewrażliwiona jestem i tyle. W ogóle to była chora sytuacja. Postanowiłam dać ostatnią szansę, wiem mówiłam już nie raz "ostatnia szansa" ale ta jest naprawdę ostatnią, doszłam do wniosku że nic by mi w tym momencie nie dało odejście i przekreślenie tych ponad pięciu lat. Poza tym nie miałabym dokąd uciec, tak wtedy musiałabym uciec. Jeżeli będę musiała odejść ucieknę do Anglii, bo za dużo kojarzy mi się tutaj z Nim i nie wystarczy przeprowadzka do innego miasta czy odcięcie się zupełnie od Niego i od Jego rodziny.
Swoją drogą dużo miałam czasu do przemyślenia również nad sobą. A dokładnie po niedzielnej wymianie zdań. I szczerze mówiąc ja nie jestem ideałem. Zawsze, powtarzam zawsze było tak, że ja się śmiertelnie obrażałam i On na drugi dzień MUSIAŁ mnie przepraszać, bo ZAWSZE zwalam winę na niego choćbym to ja zawiniła to zawsze jest Jego wina. Zawsze jestem nerwowa, obrażam się i poniżam Jego. Powiedzcie mi który facet by to wytrzymał.
W niedzielę spoliczkowałam go... i mam straszne wyrzuty sumienia. Nie powinnam tego zrobić. A on wiecie co? w poniedziałek zapytał czy pójdziemy na spacer jak przyjdzie i wieczorem przyszedł jak gdyby nigdy nic. Przyszedł, przytulił i był taki jakby była zgoda. Inny by się śmiertelnie obraził, zerwał itepe.
Wyrzuty sumienia nie dały mi spokoju i to one zmusiły mnie do przemyśleń. Jak możemy być szczęśliwi skoro ja tylko biorę nie dając prawie nic w zamian? nie tłumaczę Jego poczynań z przeszłości bo to nie ma nic wspólnego z tym o czym dziś piszę. Po prostu nie czułam się w stosunku do Niego bez winy. I wiecie co kiedy dziś powiedziałam, że przepraszam Go za niedzielę za to co zrobiłam i kiedy on zapytał "za co konkretnie?", to najzwyczajniej w świecie wstyd było mi wymówić to co zrobiłam, powiedziałam to strasznie cicho i kiedy On powtórzył "za to że na mnie krzyczałaś i mnie uderzyłaś?" to spaliłam się ze wstydu, dobrze że światło było zgaszone bo oglądaliśmy telewizję i nie było tego widać. I naprawdę musiałam Go poniżyć, skoro przytaknął, zawsze zaprzeczał... Przecież On też jest człowiekiem.
Kiedyś Janette napisała mi, że chcę z Niego zrobić pieska na posyłki - myślę, że po części tak było, podświadomie karałam Go za wszystkie grzechy mojego ojca, który jest alkoholikiem i który znęcał się nad moja Mamą, moim Bratem i nade mną.