środa, 4 kwietnia 2012

Tata śpi.

Trochę dawno nic nie pisałam. Trochę nie było na to czasu.
Żyjemy, pracujemy. Jak zwykle problemy się nas trzymają. Najpierw mieliśmy problemy z samochodem, dostaliśmy 3 mandaty, policja zabrała nam samochód i masę innych związanych z tym problemów. Aż w końcu postawiliśmy wszystko na jedną kartę, tamte auto oddaliśmy na złom, dołożyliśmy do oszczędności i kupiliśmy renault clio.
Przyjechała do nas moja Mama na Wielkanoc i siedzimy sobie tak jak kiedyś w Polsce.

Mój tata jak wiecie ma problem z alkoholem. Wczoraj trafił do szpitala tu w Anglii, jest w śpiączce farmakologicznej i leży pod respiratorem. Ma podłączone miliony rurek, kabelków itp. Kiedy wczoraj późnym wieczorem jechałam do szpitala pomyślałam, że dobrze mu tak. Za te wszystkie lata, za każdy zepsuty dzień ale kiedy zobaczyłam go na szpitalnym łóżku śpiącego, nie reagującego na nic zrobiło mi się bardzo smutno. Poczułam wielki ból w sercu, bo przecież mimo wszystko jest to mój tata. Sam o własnych siłach doszedł na drugi koniec miasta do szpitala, stracił przytomność i dostał ataku padaczki (alkoholowej), do te pory się nie obudził. Próbowali go dziś wybudzić ale nie był w stanie oddychać, jutro spróbują znów. Dziwne to, kiedyś bohater, pięściarz najlepszy w biciu kobiet, silny mężczyzna. Dziś bezradny, zdany na działanie respiratora. Od wczoraj nasuwają mi się na myśl te dobre, radosne chwile spędzone z nim. To jak robił wieczorami kolacje, jak przynosił mi do pracy obiady, kiedy leciał na drugi koniec miasta po mnie do pracy, to jak śpiewał Niemena czy Budkę Suflera.
A co jeżeli nie zdążyłam się z nim pożegnać?