niedziela, 30 sierpnia 2009

Rzadko zdarza mi się pisać co dwa dni :) Ostatnią notką wywołałam trochę kontrowersji, jak przeczytałam ze trzy razy tą notkę i jednak trochę niezrozumiale napisałam, a ile goryczy było w tej notce.Ale wierzcie mi nie miałam ani głowy ani chęci do myślenia nad tym czy to co piszę jest z sensem i zrozumiałe, chciałam po prostu wyrzucić z siebie emocje. W końcu po to jest blog.
Dziś już jest lepiej, rozmowy z Nim, z Mamą i Tatą dały mi ulgę, Pan S. jak zwykle musiał mi nakłaść do głowy.
Wczoraj poszliśmy na pizze do pizzeri :) A z racji tego że dawno nie jedliśmy tego przysmaku, to zajadaliśmy się tak jakbyśmy pierwszy raz jedli pizzę :) do tego zimne piwko z przewagą soku :)
Dziś jest u nas festyn z okazji zakończenia wakacji ale mnie się tak nie chce iść że szok. A On mi od rana truł żeby pójść. Na szczęście Xyz wie jak przekonać swojego Faceta do pozostania w domu i do leniuchowania - obietnica ściągnięcia filmu :P
Jutro już do pracy na 8, ostatni dzień pracy od 8 do 13, od wtorku będę pracować od 7 do 15 no chyba że moja opiekunka dogada się z Prezesem :) na co bardzo liczę :)

piątek, 28 sierpnia 2009

No właśnie, nie zawsze...
Dziś miałam wyniki egzaminu zawodowego... i niestety nie zdałam. Część pisemną zdałam ładnie, natomiast ten głupi projekt zawaliłam. Nie wiem co mogłam poknocić, zadanie było proste i byłam pewna że zaliczyłam chociaż minimalnie. Z mojej klasy zaliczyły 3 osoby tylko. Od 8:30 mam spieprzony dzień... Na dodatek koleżanka która zdała przyleciała do Gabinetu i machała dyplomem przed moimi oczami przy D. (mojej szefowej). Ja rozumiem radość i szczęście, bo sama bym się cieszyła gdybym zdała ale na pewno nie wymachiwałabym tym dyplomem przy kimś komu zabrakło paru procent do zaliczenia. Trzeba mieć tzw wyczucie taktu. Ona zdała akurat, miała 75%. Ja poprawkę mam dopiero za rok i postaram się dać z siebie najwięcej jak tylko będę potrafiła.
Dzień dzisiejszy ciągnął mi się niemiłosiernie. Robiłam parę zabiegów i urwałam się na godzinkę żeby poprawić sobie humor zakupami.Za główny cel obrałam spodnie. Oczywiście nie ma żadnych pasujących na mnie, jak były dobre w pasie to za ciasne w udach, a jak dobre w udach to za ciasne w pasie.Ale za to kupiłam sobie taką koszulkę na jaką polowałam od dłuższego czasu. Zwykła, prosta czarna koszulka pod szyję na krótki rękaw, bez żadnych wzorów bez niczego. Kupiłam sobie również puder matujący w kamieniu Astor Anti Shine i parę innych pierdołek. Ale humoru sobie nie poprawiłam...
Muszę się z tym po prostu przespać i przejść nad tym do porządku dziennego, przecież poprawka to nie koniec świata. Tylko dlaczego dopiero za rok?



MAŁE SPROSTOWANIE:
Do "zadziornej/zadziornego" wcale nie mam urażonej dumy to po pierwsze i nie jestem kujonem to po drugie. Najwyraźniej nie zawaliłaś/zawaliłeś najważniejszej sprawy w Twoim życiu przez głupie pomylenie kolejności wykonywania demakijażu w opisywanym projekcie! spróbuj stawić czoła takiemu projektowi i dopiero dyskutuj! Jeżeli chciałeś obronić Gosie to wybacz ale niepotrzebnie się wtrącałeś bo to nie Twoja sprawa.A żałosna nie jestem ja tylko Twój komentarz i po części Ty!
Do Gosi.Wcale nie jestem zła że zdałaś.Po części jestem zła na siebie choć nie wiem za co, nie wiem co mogłam poknocić, sama wiesz że ten projekt był nielada wyzwaniem. Notka nie była broń Boże wymierzona przeciw Tobie, chciałam zauważyć że chciałam podkreślić w niej to że to mi nie poszło a nie to że ty zdałaś.Najwyraźniej źle to ujęłam. Każdy ma prawo cieszyć się z radości jaka go spotkała. Wcale nie miało chodzić o to w tej notce że chciałaś mi dowalić czy coś. Po prostu chciałaś się pochwalić że zdałaś i miałaś do tego prawo. I nie chodziło w tej notce o Ciebie tylko o mnie. Jeżeli Cię uraziłam to przepraszam. Po prostu pisałam pod wpływem złości i nie chciało mi się myśleć jak mam napisać tak żeby było zrozumiale do końca

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Po głębszych namysłach dochodzę do wniosku że takie burze z piorunami są niezbędnie potrzebne w każdym związku, bez wyjątku. Tak, nie bredzę. Takie incydenty odświeżają atmosferę. Myślę że i on przemyślał sobie pewne sprawy a ja w pewnych kwestiach zmądrzałam.
W minioną niedzielę Pan S. był z rodzicami i siostrą u chrzestnego z wizytą. Podobno jest tam piękny sad, rzeka pięknie ozdobiona naturą jednym słowem pięknie. Pan S. dostał zaproszenie ze swoją dziewczyną (czyli ze mną żeby nie było wątpliwości :)). Podejrzewam, że Jego chrzestny chce mnie poznać, widzieli mnie tylko raz na weselu Jego kuzynki. A poza tym jesteśmy już ponad pięć lat razem więc czas najwyższy żeby powoli poznawać się nawzajem :)
Tak więc jedziemy w sobotę do Chrzestnego Pana S. :) mała tremę już mam, to co będzie w sobotę :)
W niedzielę za dwa tygodnie z kolei są chrzciny naszego nowego członka rodziny :) Nie mówiłam Wam ale bratowa leżała z nim w szpitalu.Ale po kolei. Po tygodniu od porodu wrócili po domu, Maluszek był bardzo grzeczny spał sobie cichutko a płakał dopiero wtedy kiedy był głodny, ale... no właśnie, zawsze jest jakieś ale.Przyszła położna i stwierdziła, że Maluch jest coraz bardziej żółty, pani doktor w przychodni potwierdziła słowa położnej i wysłała ich do szpitala.Przez pierwsze dwa dni Maluch leżał w inkubatorze pod lampami.Ale bilirubina spłatała figla i po wyjęciu z inkubatora na drugi dzień skoczyła do góry.Ale seria antybiotyku na szczęście dała rezultat i po tygodniu i trzech dniach wrócili do domu :)
Tak więc dwa następne weekendy mamy zaplanowane, a trzeci? w dalszym ciągu trwają pertraktacje co do wyjazdu nad morze i... wstępnie jesteśmy umówieni na wyjazd za trzy tygodnie w niedzielę :) co prawda jeden dzień ale jak dużo radości może dać widok naszego, pięknego Polskiego Morza :) - bezcenne :)))
A tymczasem... Mam urlop :) tak moje drogie pięć ostatnich dni stażowego urlopu :) więc laby na całego.
A od września umowa po stażowa. Ale o tym będę pisać po urlopie :) nie chcę sobie psuć radosnych, urlopowych dni :)

wtorek, 18 sierpnia 2009

mowa jest srebrem a milczenie złotem

To był największy test dla mojej wytrzymałości i szacunku dla samej siebie.Po smsie sobotnim zapadła cisza, cisza która z godziny na godzinę, z minuty na minutę, z sekundy na sekundę przeszywała coraz bardziej moje serce. Ale nie! zaparłam się, przecież to ja jestem kobietą w tym związku. Powiem Wam, że nawet mnie nie korciło żeby pisać i łamzać, co było bardzo dziwne bo zawsze pisałam umoralniające smsy, dawałam o sobie znać sygnałami a teraz... złoto :) W niedzielę oczywiście też cisza, bo jakby inaczej zarówno z Jego strony jak i z mojej. Co prawda czasem serce mnie zakuło, zabolało ale nie czułam jakiejś wielkiej rozpaczy. Odpoczęłam sobie, miałam czas do przemyśleń, miałam czas tylko dla siebie. Obejrzałam w końcu film "Kochaj i tańcz" na który tak długo czekałam :) odespałam wszystkie stresy, nerwy i codzienną gonitwę.
W poniedziałek jak co dzień poszłam rano do pracy, miałam trochę roboty więc nawet nie miałam czasu żeby myśleć o tym co sie dzieje w moim związku.Wróciłam do domku, zjadłam obiad i ruszyłam do drugiej pracy. W drodze do Gabinetu niedaleko skrzyżowania które musiałam pokonać dostrzegłam Opla Vectrę z grillem zamiast znaczka, serce mi zakuło. Tak to był On! na szczęście był w takim odstępie że mogłam bez obaw udać że go nie widzę bo widziałam Go tylko kątem oka. Szłam prosto przed siebie jak gdyby nigdy nic. Siedziałam w pracy i myślałam "ciekawe co teraz zrobi". Dokładnie o 14:54 sms:
On:"I co robimy?"
Ja:"To było do mnie czy pomyłka?"
On:"Do ciebie"
Ja:"Ja już ci w piątek powiedziałam że możemy być razem jeżeli ...( i tu mój warunek)"
On:"Mogę, ale tylko od czasu do czasu"
Ja:"W ogóle"
On:"Ok"
Ja:"Jeżeli dotrzymasz słowa to możemy być dalej razem"

I co? i złoto okazało się korzystniejsze. Tak czy inaczej moje drogie pamiętajcie, jeżeli macie 100% pewność że to nie Wasza wina, nigdy nie pozwólcie aby ktoś zwalał na Was odpowiedzialność za swoje winy. Sama myślałam że tak nie dam rady, ale teraz wiem że nie można tak. Koledzy ważniejsi?alkohol?koleżanka? to idź za przeproszeniem "w pizdu!"- zobacz jak to jest kiedy mnie nie ma, zobacz jak to jest kiedy wszyscy się przytulają a ty jesteś sam, zobacz jak to jest kiedy dzień wygląda inaczej, gorzej niż ten spędzony ze mną!

niedziela, 16 sierpnia 2009

Z tą kołdrą to chyba nie do końca tak...zwłaszcza w przypadku kiedy osoba którą się rzekomo kocha nie jest najważniejszą.

tak moje drogie nawet miłość pięcioletnia może wygasnąć bądź zejść na drugi plan.

Wychodzi na to że nie ja jestem tą bez której życie nie ma sensu, inna rzecz (nie osoba lecz rzecz) jest ważniejsza i bardziej ukochańsza niż ja.

W piątek był sądny dzień, sądny pod względem... no właśnie pod jakim, chyba pod każdym. Za dużo wypowiedzianych słów, za dużo gestów

n i e p o t r z e b n y c h.

Te wszystkie słowa na nowo, wciąż i ciągle krążą mi w głowie, miliony myśli, miliony zmartwień i brak...brak jednego najważnieszego, najniezbędniejszego czynnika - brak Jego...

Raptem dowiedziałam się że nikt ze mną by nie wytrzymał nawet tygodnia... bo co? bo chce dla Niego jaknajlepiej? nie wiem czy to wszytsko ma jakikolwiek sens.

Wczoraj dzień przeprosin jednym smsem, kiedy odpisałam o co o tym wszystkim myślę, że gdyby mnie naprawdę kochał nie robił by tego co robi nadal, zapadła cisza.

Cisza przez duże "ce", cisza która coraz bardziej zgniata moje i tak już podziurawione serce. Nie wiem skąd w moich oczach tak silna blokada która nie pozwala lecieć łzom, łzom które na upartego cisną się do przodu, coraz to większą dawką, coraz to większą siłą...

Jak oszukać uczucia? jak oszukać los i to co nie powinno się stać?

"Przepraszam za wszystko (...) pamiętaj że zawsze będę Cię kochał :(" te słowa widniejące w smsie którego On był nadawcą tkwią mi w pamięci, nieustannie...

Co robi? co myśli? czy cierpi tak samo jak ja? - jak znaleźć odpowiedź na te pytania w tej chwili? nie da się.

W moim ciele chulają mi dwa wielkie młoty, jeden rozbija moją głowę na małe cząstki a drugi wariuje w moim sercu.

Nie mogę wegetować w jednym martwym punkcie. Chcę żyć. Nie przypuszczałam, że tak ciężko będzie poświęcić jedną głupią, psującą wszystko rzecz dla osoby z którą jest się ponad pięć lat i której codzień powtarza się

"k o c h a m C i ę".Nie mogę wiecznie prosić i czekać.

Straszni korci mnie żeby wysłać jednego krótkiego sms'a ale wiem że nie wolno mi, bo to nie ja zawiniłam, nie ja rozbiłam naszą bańkę na drobne kawałeczki.NIE JA! Bo gdybym to ja zawiniła to robiłabym wszystko żeby to wynagrodzić, żeby poczuł się kochany, żeby nie cierpiał więcej przeze mnie. A on milczy. Czyżby szukał pretekstu? może chciał wolności...I już wolałabym żeby poszło o obcą kobietę a nie o przedmiot. Sytuacja byłaby jaśniesza,a tak ja poprostu nie wiem co mam myśleć.Czy to dalej trwa czy też już się skończyło.

Wiem, że faceci inaczej to wszystko przechodzą, może mus sobie to wszystko poukładać po swojemu ale dlaczego zawsze próbują tą ciszą wzbudzić w nas kobietach poczucie winy?

Bo przecież najlepiej jest milczeć że niby mowa jest srebrem a milczenie złotem? ja również mogę wybrać złoto. Niech teraz On zabiega, stara się, jeżeli mu jeszcze wogóle cokolwiek na tych naszych zgliszczach zależy. Mi zależy bardzo ale nie mogę starać się za nas obojga.

Przerasta mnie to wszystko.To facet powinien zabiegać o kobietę, bo facet to zdobywca!

A może on w ogóle mnie nigdy nie kochał?

Pogmatwane. Wiem że dośc chaotycznie piszę dziś, ale jak mam być poukładana skoro w głowie mam cholerny charmider?

niedziela, 9 sierpnia 2009

bo spanie pod jedną kołdrą to już miłość

Dzisiaj rano leżąc obok Niego (jak co niedziela z resztą) zastanawiałam się nad tym co to jest ta miłość. Według filozofii miłość jest uczuciem najcenniejszym, najcudowniejszym prosto mówiąc naj, naj, naj. Ale patrząc od innej strony. Miłość to wspólna poranna kawa, to kwiaty bez okazji, to wspólne zaufanie, radość na widok drugiej osoby? w myśl tytułu mojej notki "bo spanie pod jedną kołdrą to już miłość!" ? być może. I tu nasuwa się na myśl kolejne pytanie "czy jak będę stara pomarszczona to On nadal będzie mnie kochał miłością tak szaloną, piękną i stanowczą?" i co teraz? jaka jest odpowiedź? no właśnie tak więc podsumowując mój dość krótki jak na ilość myśli w mojej głowie wywód : MIŁOŚĆ JEST FILOZOFIĄ NIE DO ZROZUMIENIA! Tak moje drogie, miłość jest nie przewidywalna.Możesz znać nie wiadomo jak dobrze osobę którą kochasz ale nie przewidzisz nigdy co planuje miłość siedząca w tej osobie.

SMS dziś:
Ja: "A tak w ogóle to dziś dziewiąty :-)"
On: "A jo, kocham Cię moco mój Dupasku mały :-)"

Jestem w trakcie namawiania Go na wypad nad nasze piękne polskie morze. Mieliśmy jechać na domek od 29 do 31 sierpnia, ale nie mamy za bardzo znajomych więc szczerze mówiąc jak mam wydać 100 zł na domek to wole znaleźć jakiś hotel i skorzystać z uroków morza chociaż by przez jeden dzień. Miejmy nadzieję że mój urok osobisty i dar przekonywania pomoże w negocjacjach :)

Miłej niedzieli i udanego tygodnia :)

czwartek, 6 sierpnia 2009

Kolejny tydzień mija jak z bicza strzelił. Szczerze mówiąc sama nie wiem kiedy i gdzie ucieka mi ten czas. Tak niedawno zaczynałam staż, bałam się jak cholera, nowi ludzie, nowe doświadczenie, a tym czasem ostatni miesiąc stażu właśnie się zaczął.
U mnie? kolejna "chandra", jak to przed miesiączką, znów wkręcam sobie to i owo, znów mam nijaki humor i te huśtawki nastroju. Cóż, takie są uroki bycia kobietą.
Bratowa wyszła ze szpitala przed wczoraj. Maluszek jest śliczny, niemal identyczny jak moja bratanica po urodzeniu.
A jak z nami? hmmm, cóż za bardzo się do Niego przywiązałam przez ten tydzień w którym byliśmy w górach. Teraz znów widujemy się od 20 lub 21 i rozstajemy się po 22. Szczerze mówiąc nie mam o to pretensji, ale troszkę zaczyna mnie to ... no właśnie co? skoro nie mam prawa mieć pretensji? no tak ma swoją firmę i musi na to pracować a jak przyjeżdża do mnie to jest zmęczony i nie ma na nic chęci, ale ja też przecież istnieję. Eh tam nie będę już narzekać bo i po co.

Od wczoraj jak to przed miesiączką mam ochotę na gyrosa z fryteczkami i suróweczką :) czy Wy też macie taki "świński apetyt" przed tymi dniami? Pewnego razu zjadłam : bigos, pyzy, popiłam mlekiem, sałatkę śledziową salsa i popiłam czerwonym winem a jako przegryzkę wzięłam słodkiego batona :) Przed wczoraj np zjadłam dwie kromki chleba z czekoladą, jedną z miodem i jedną z kiełbasą i musztardą i to wszystko popiłam zimnym mlekiem :) dziwne nie ? :)