niedziela, 16 sierpnia 2009

Z tą kołdrą to chyba nie do końca tak...zwłaszcza w przypadku kiedy osoba którą się rzekomo kocha nie jest najważniejszą.

tak moje drogie nawet miłość pięcioletnia może wygasnąć bądź zejść na drugi plan.

Wychodzi na to że nie ja jestem tą bez której życie nie ma sensu, inna rzecz (nie osoba lecz rzecz) jest ważniejsza i bardziej ukochańsza niż ja.

W piątek był sądny dzień, sądny pod względem... no właśnie pod jakim, chyba pod każdym. Za dużo wypowiedzianych słów, za dużo gestów

n i e p o t r z e b n y c h.

Te wszystkie słowa na nowo, wciąż i ciągle krążą mi w głowie, miliony myśli, miliony zmartwień i brak...brak jednego najważnieszego, najniezbędniejszego czynnika - brak Jego...

Raptem dowiedziałam się że nikt ze mną by nie wytrzymał nawet tygodnia... bo co? bo chce dla Niego jaknajlepiej? nie wiem czy to wszytsko ma jakikolwiek sens.

Wczoraj dzień przeprosin jednym smsem, kiedy odpisałam o co o tym wszystkim myślę, że gdyby mnie naprawdę kochał nie robił by tego co robi nadal, zapadła cisza.

Cisza przez duże "ce", cisza która coraz bardziej zgniata moje i tak już podziurawione serce. Nie wiem skąd w moich oczach tak silna blokada która nie pozwala lecieć łzom, łzom które na upartego cisną się do przodu, coraz to większą dawką, coraz to większą siłą...

Jak oszukać uczucia? jak oszukać los i to co nie powinno się stać?

"Przepraszam za wszystko (...) pamiętaj że zawsze będę Cię kochał :(" te słowa widniejące w smsie którego On był nadawcą tkwią mi w pamięci, nieustannie...

Co robi? co myśli? czy cierpi tak samo jak ja? - jak znaleźć odpowiedź na te pytania w tej chwili? nie da się.

W moim ciele chulają mi dwa wielkie młoty, jeden rozbija moją głowę na małe cząstki a drugi wariuje w moim sercu.

Nie mogę wegetować w jednym martwym punkcie. Chcę żyć. Nie przypuszczałam, że tak ciężko będzie poświęcić jedną głupią, psującą wszystko rzecz dla osoby z którą jest się ponad pięć lat i której codzień powtarza się

"k o c h a m C i ę".Nie mogę wiecznie prosić i czekać.

Straszni korci mnie żeby wysłać jednego krótkiego sms'a ale wiem że nie wolno mi, bo to nie ja zawiniłam, nie ja rozbiłam naszą bańkę na drobne kawałeczki.NIE JA! Bo gdybym to ja zawiniła to robiłabym wszystko żeby to wynagrodzić, żeby poczuł się kochany, żeby nie cierpiał więcej przeze mnie. A on milczy. Czyżby szukał pretekstu? może chciał wolności...I już wolałabym żeby poszło o obcą kobietę a nie o przedmiot. Sytuacja byłaby jaśniesza,a tak ja poprostu nie wiem co mam myśleć.Czy to dalej trwa czy też już się skończyło.

Wiem, że faceci inaczej to wszystko przechodzą, może mus sobie to wszystko poukładać po swojemu ale dlaczego zawsze próbują tą ciszą wzbudzić w nas kobietach poczucie winy?

Bo przecież najlepiej jest milczeć że niby mowa jest srebrem a milczenie złotem? ja również mogę wybrać złoto. Niech teraz On zabiega, stara się, jeżeli mu jeszcze wogóle cokolwiek na tych naszych zgliszczach zależy. Mi zależy bardzo ale nie mogę starać się za nas obojga.

Przerasta mnie to wszystko.To facet powinien zabiegać o kobietę, bo facet to zdobywca!

A może on w ogóle mnie nigdy nie kochał?

Pogmatwane. Wiem że dośc chaotycznie piszę dziś, ale jak mam być poukładana skoro w głowie mam cholerny charmider?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz