poniedziałek, 23 lutego 2009

poniedziałkowo

Pan brzuch od początku tygodnia postanowił mnie trochę poboleć.Wczoraj nadszedł dzień przypadłości kobiecej, więc jak mogłoby się obyć bez bólu?!
W miniony weekend postanowiliśmy zrobić sobie seans z "Londyńczykami", mam cały pierwszy sezon i szczerze mówiąc nie wiem kiedy zleciał wieczór sobotni i cała niedziela. Wczoraj byliśmy też w Olsztynie odwieźć Mamę do koleżanki, 80 km pokonaliśmy przez uwaga - 2 godziny a to wszystko wina zawieruchy śniegowej jaka panowała na drodze. Wracając tradycyjnie zahaczyliśmy o McDonald, bo jakby inaczej. Wróciliśmy, obejrzeliśmy ostatni odcinek wcześniej wspomnianych "Londyńczyków" i Pan Mężczyzna pojechał do domu bo dziś na 6 do pracy. Teraz wraca do domu i za niedługo do dentysty będzie jechał, również do innego miasta. On to się z tymi zębami ma, ale tak to jest kiedy sie nie dba o zęby w dzieciństwie.
A ja leżę sobie i pachnę, zwijając się z bólu...








Kasia Stankiewicz - "Run"

środa, 18 lutego 2009

czy świat oszalał?

Ostatnimi czasy w mediach bardzo głośno jest w mediach o ... uwaga najmłodszym ojcu w Wielkiej Brytanii, rzeczony ojciec ma 13 lat. Chłopiec zapłodnił miłość swojego życia, 15-letnią Chantelle Steadman. Podobno nawet prawie z nią mieszkał, są ze sobą 2 lata a to znaczy, że kiedy zaczynali "chodzić" ze sobą on miał lat 11 a ona 13... Miał u niej również swój mundurek szkolny aby po przespanej u niej nocy iść prosto do szkoły... "Matko kochana jak tak można, przecież to jeszcze dzieci" tak mówią ludzie którzy to usłyszą.Ponadto chłopiec deklaruje, że będzie się opiekował swoją ukochaną i swoją córeczką, mówi że na razie nie wie jak to będzie bo nawet nie dostaje kieszonkowego chyba że czasem tata mu da 10 funtów.Jedna z gazet polskich stwierdza że wobec zaistniałych okoliczności jak dobrze pójdzie to za 13 lat zostaną dziadkami i to jeszcze przed trzydziestką. Śmieszne?? nie! tragiczne. Mnie nurtują dwie rzeczy, po pierwsze gdzie byli rodzice tych dzieci podczas kiedy oni heh "uprawiali seks", ujmuję tę czynność w cudzysłów, ponieważ bardzo śmiesznie to brzmi spoglądając na okoliczności. Czy rodzice byli aż tak ślepi? nie widzieli co się święci?? gdzie podziała się ta magiczna więź między rodzicem a dzieckiem. Przecież kiedy moja Mama zauważyła że zaczynam czuć coś do mojego Mężczyzny (jest on moim pierwszym chłopakiem) przeprowadziła ze mną rozmowę, nie w stylu pieski, króliczki itepe tylko tak po prostu ze mną porozmawiała o ewentualnych konsekwencjach bezmyślnych czynów. Z resztą zawsze w moim domu były rozmowy o życiu, o tym co wolno a czego nie i wydaje mi się że tak powinno to wyglądać w każdym domu...Widocznie rodzice tych dzieci które mają dziecko nie mieli wyobraźni.
Druga sprawa, co te dzieci miały w głowach robiąc to co robiły?? i skąd to się im tam wzięło w tych małych główkach...pustych główkach...Przyznam szczerze, że ja w wieku 13 lat bawiłam się lalkami z moją sąsiadką i ani przez myśl mi nie przemknęło, żeby uganiać się za chłopcami. Ciężko mi nawet w tym momencie cokolwiek mądrego napisać bo to mi się szczerze mówiąc w GŁOWIE NIE MIEŚCI.

Ale to niestety nie bije rekordu z początku XX wieku.
Proszę zajrzeć tu : http://pl.wikipedia.org/wiki/Lina_Medina
Nie rozumiem chyba dzisiejszego świata. Jak nie porwania, morderstwa to przekupstwa, kryzys i bezmyślność młodych ludzi... eh. Źle się dzieje i najgorsze że nikt nie wie co zrobić żeby świat zaczął podążać w innym kierunku.
Kolejny problem to tzw. dopalacze. Jak na razie legalne środki o działaniu odurzającym ale uwaga to nie narkotyki i sprzedawane jedynie w celach kolekcjonerskich i uwaga- nie do spożywania...heheheheheh to skąd wiadomo że odurzają?? wystarczy wpisać w wyszukiwarkę google hasło "dopalacze" a pojawią sie strony ze stwierdzeniami "legalny sposób na wystrzałową zabawę" itepe. Gdzie tu jest sens a gdzie logika? Ja osobiście nie toleruję używek typu narkotyki, zioło czy wspomniane przeze mnie dopalacze. Jestem temu bardzo przeciwna, nie próbowałam i nawet nie chcę próbować. Nie rozumiem skąd w ludziach tyle uwielbienia w tym kierunku.

U mnie w miarę dobrze, jak widać wena na dłuższe notki wróciła mam nadzieję że nie na krótko :) Trzeci dzień bez mojego Ukochanego na szczęście jakoś mi zleciał, co prawda dziś był u mnie na 15 minut do południa ale mieliśmy tyle do nadrobieniu w rozmowie, że na czułości nie starczyło czasu :) ale spokojnie już w sobotę nadrobimy to i owo :) :) będziemy mieli na to duuużo czasu :) jakieś 25 godzin :) kurczę niby to tylko kilka dni a tęsknię jak cholera :) jakie to dziwne :) Wiem, że jest w tym samym mieście co ja, i to 10 minut drogi piechotą ode mnie czuli blisko, a jednak tęsknię niemiłosiernie... Bo po jakimś czasie bycia razem, ta druga osoba jest już dla nas jak narkotyk ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, kiedy nie ma tej osoby to jest nam strasznie nieswojo, dziwnie, dziko, smutno, źle...a jak już jest to czujesz, że sama mogłabyś góry przenosić i to jednym palcem :)))

Wczoraj mój Brat miał wypadek w pracy (chyba wtorek przynosi pecha niczym piątek 13-nastego, bo Miś też miał wypadek tydzień temu we wtorek) na szczęście to nic aż tak groźnego.Prostował w pracy blachy i jednym młotkiem uderzył o drugi i kawałek tego młotka odprysł mu i wbił się w kość między kciukiem a wskazującym palcem od lewej ręki. Wbił się z taką prędkością, że nic nie poczuł, zorientował się dopiero kiedy zobaczył krew na rękawiczce. Pojechałyśmy po niego z Mamą i Bratową, jak nas zobaczył idąc drogą (bo wyszedł nam na przeciw) zaczął się z nas śmiać. My tu zmartwione jak jasny gwint a on jakby nigdy nic śmieje się z nas. Pojechaliśmy do szpitala, zrobiono mu prześwietlenie i kiedy czekali w kolejce do chirurga my z Mamą wzięliśmy ich klucze od mieszkania (bo mieszkają blisko szpitala), poszłyśmy do Inter-Marche zrobić zakupy i do nich do domku ugotować obiadek. Kiedy wrócili my byłyśmy z trakcie kucharzenia. Chirurg nie mógł w żaden sposób wyciągnąć tego kawałka, a Brat mimo znieczulenia miejscowego czuł ogromny ból. Chcieli położyć Brata na chirurgię i operacyjnie mu to wyjąć a co za tym idzie zwolnienie ale Brat nie wyraził na to zgody w obawie o swoje stanowisko w pracy. Skonsultował swoją decyzję z chirurgiem i założyli mu 2 szwy zostawiając ten kawałek w kości. Miejmy nadzieję że wszystko będzie w porządku.

Rozpisałam się, ale mi jakby ulżyło. Muszę się komuś czasem porządnie wygadać :)

Uciekam :)








P.S. Kocham Cię :* Kochanie!

poniedziałek, 16 lutego 2009

Tydzień rozpoczęty nadzwyczaj dobrze. Wczoraj kolejna mała kłótnia, kolejne ostre słowa (tak, to u nas standard). Powód? zbyt śmieszny aby go tu przytaczać. No i oczywiście dziś schemat jakże doskonale skuteczny, a mianowicie "mowa jest srebrem a milczenie złotem", a z reszta nie będę udawać, że pada deszcz kiedy ktoś mi pluje w twarz.Kiedy wiem, że jest moja wina to powiem "przepraszam", ale kiedy druga osoba przegnie to nie widzę ku temu powodu...I tak się stało nie pisałam pierwsza, bo i po co skoro to nie ja zawiniłam.Słowo przepraszam usłyszałam i powiedzmy, że wróciło do normy.
Obecnie siedzę w fotelu, w dużym pokoju z laptopem na kolanach i oglądam "Rozmowy w toku". Teraz pan Mężczyzna ma na drugą zmianę z czego wynika, że prawie się nie zobaczymy w tym tygodniu.Dobrze nam to trochę zrobi, będziemy mieli okazję mocniej zatęsknić...
Dziś chyba refleksji nie będzie bo na obecną chwilę nic nie przychodzi mi do głowy, ale trochę szkoda bo nawet polubiłam pisać dłuższe notki.








Dopisane 17.02.2009, godz. 16:00
drugi dzień bez Niego...
tęsknię...

niedziela, 15 lutego 2009

krótko, zwięźle i na temat...

To były jedne z najgorszych walentynek w moim nędznym życiu. Jedyną romantyczną rzeczą w tym dniu był film "Księżniczka i żołnierz" na polsacie o 20. Do kina mieliśmy jechać, no ale po co ma być tak jak ja bym chciała...

Czasem zastanawiam się czy to ma jakiś sens...

eh szkoda gadać
pa








Kto wymyślił te śmieszne "święto"...

czwartek, 12 lutego 2009

a tak "o"

Weź mnie za rękę chodź
Weź mnie za rękę
No przytul mocno tak
Nie kłóćmy się więcej
Nie krzyczmy już więcej
Bo wali się mój świat

Ja tak kocham Cię
Kocham Cię
A gdy jest mi źle
To tu nie ma Cię
Nie ma Cię
Pasja nas dzieli
A miłość nas łączy
Nie boję się
Wierzę że

Nie ważne dziś jest
Co dzieli nas
Lecz co łączy nas

Całuj mój nosek
Bo to jest twój nosek
Nie złoszczę się już nic
W twoje ramiona
I tylko w nie właśnie
Przekażę Carmen sny



Słowa piosenki Dody
dedykowane przeze mnie memu Jedynemu...wyrażające to co czuję. Kochanie nie marnujmy już czasu na nasze małe sprzeczki :) bo i po co marnować czas który nieubłaganie szybko leci :( przecież potrafimy być szczęśliwi i radośni. Wygłupiamy się jak małe dzieci i to jest chyba najfajniejsze :) no i się kochamy miłością silną jak nie wiem co :)

U nas ogólnie dobrze. Mamy małe zmartwienie bo mój Mężczyzna miał wypadek w pracy. Metalowy pręt prawdopodobnie odbił się od konstrukcji i uderzył Go prosto czoło pół centymetra od oka, jeden mały ruch pozbawiłby Go oka...Ma zwolnienie, dziś był u chirurga i ma duży obrzęk, jutro idzie do swojego lekarza rodzinnego.Miejmy nadzieje, że to nie wstrząśnienie mózgu, bo takie przypadłości wychodzą po czasie.

Ostatnimi czasy zastanawia mnie co się dzieje na tym świecie. Oglądam właśnie dyskusje Jana Pospieszalskiego na dwójce i całkowicie zgłupiałam. Tematem rozmowy jest przypadek Eluany, Włoszki będącej od 17 lat w stanie śpiączki wegetatywnej, która zmarła poprzez odłączenie sondy doprowadzającej pokarm do jej ciała. Ja osobiście uważam, że są różne perspektywy co do tej sprawy. Inaczej stwierdza ludzie którzy działają w różnych fundacjach ratujących życie.Ludzie ci zawsze i wszędzie będą bronić życia i nie uznają takiego rozwiązania. I z jednej strony mają rację bo skąd ktoś może wiedzieć czy ta osoba nie wybudziłaby się za jakiś czas jak pewna amerykanka która również była długi czas w śpiączce i z niej wyszła i podróżuje po Ameryce promując swoją książkę. Aczkolwiek inaczej będą uważać ludzie którzy patrzą inaczej na świat czyli poniekąd również ja...ciężko sobie wyobrazić co czuje osoba będąca w stanie śpiączki wegetatywnej i czy w ogóle coś czuje, myśli. Naukowcy udowodnili że Eluana nic nie myślała, tak wykazała aparatura. Ok zgoda, nikt nie ma prawa decydować o życiu ludzkim ale co jeśli żadne organy w ciele tej osoby nie funkcjonuje oprócz serca oczywiście i wiadomo, że organy te nigdy nie wrócą do życia. Co jeśli każdy nowy dzień jest swego rodzaju męką, męką w tym bezruchu, w tym zastygniętym stanie niczym kamień...To jest oczywiście kwestia sporna ale tak czy inaczej ja gdybym była w takim stanie to nie chciałabym żeby podtrzymywano moje życie na siłę.Wolałabym, żeby podano mi zastrzyk po którym nastąpiłaby moja śmierć tudzież aby odłączono jakąkolwiek aparaturę podtrzymującą moje życie. Bo jak już ktoś powiedział podtrzymywanie życia na siłę jest przedłużaniem agonii tzn stanu umierania... Takie jest moje zdanie w tej kwestii...

Następna sprawa, egzekucja śmierci polskiego Geologa przez Talibów. Tu już chyba nie będę przebierać w słowach...Polak ten został porwany pod koniec września lub na początku października, jedne źródła mówią tak inne inaczej. Szczerze mówiąc ja o tym dowiedziałam się dopiero 9 lutego kiedy usłyszałam, że został on zgładzony. Weszłam na google i tam sobie poczytałam i w telewizji śledziłam przebieg tej sprawy. Zastanawia mnie gdzie do tej pory był rząd polski? gdzie nasza polska solidarność? Piotr S. w swoim pierwszym apelu mówił, że wierzy że rząd z jego państwa go uratuje. Dlaczego nie wysłano tam naszej cudownej jednostki wojskowej GROM? Politycy i ci inni nasi mądralińscy mówią, że wiedzieli kto uprowadził Polaka. Nie potrafię zrozumieć dlaczego ten człowiek tyle musiał być w niewoli tyle miesięcy... I jeszcze słowa naszego Premiera na kilka chwil przed egzekucją że Polska nie będzie płacić. Szanowałam Premiera ale zastanawiam się czy nie popełniłam błędu, bo gdyby chodziło o jego rodzinę to postawiłby cały świat na nogach... Dlaczego do kurwy nędzy nasz cudowny kraj, te wychwalone służby specjalne nie potrafiły uratować tego człowieka??? o oni mówią że zrobili wszystko?? aż mnie krew zalewa...a na dodatek, jeden z portali internetowych twierdzi, iż osoby które porwały naszego rodaka były albo Polakami albo ludźmi (tudzież zwierzętami) które długi czas spędziły w Polsce lub umiały dobrze Polski.A przypuszczenia te snują z filmików-apelów które były przesyłane do Polski, a mianowicie podobno Talibowie mówią w innym języków więc Piotr S. mógł podstępem bez nerwów normalnym tonem wpleść w słowa swojego polskiego apelu (bo apel wyrażony był po polsku i po angielsku) dyskretnie informacje gdzie mniej więcej jest np. jestem na południu tego państwa. Ale tego nie zrobił więc musiał tam być ktoś kto język nasz znał. I dopiero teraz gdy ten człowiek już nie żyje nasz cudowny rząd się odgraża co zrobi.Jak to moja mama mówi, wystarczyłoby gdyby wszystkie państwa wyprosiły od siebie Pakistańczyków i Talibów, a wtedy oni by się nawzajem powybijali i w końcu byłby spokój, bo gołym okiem widać, że tylko oni sieją niepokój na świecie...
Nie piszę już o tym bo nie zasnę w nocy ze złości...
Szkoda tylko, że jest takie zło na świecie...

Wybaczcie moje kochane ale gdzieś musiałam się wygadać...
Aż mi lżej :)

A jutro szkoła, nie bardzo mi się chce, w sobotę też, ale za to niedziele wolna. Co do naszego wyjazdu do kina to nie wiem czy wypali :( ale bardzo bym tego chciała...

poniedziałek, 9 lutego 2009

2 szczególne dni w jednym :)

22 lata temu przyszedłeś na świat, byłeś taaaki malutki :) rosłeś, rozrabiałeś, uczyłeś się życia. Poznawałeś ludzi. Kiedyś poznałeś mnie, kiedy to było? 57 miesięcy temu :) z chwilą kiedy się poznaliśmy już wiedzieliśmy, że Ty jesteś moim jedynym a ja jestem Twoją jedyną :) Poznawaliśmy się coraz bardziej i bardziej, nasza miłość rosła, każdy dzień bez Ciebie był wiecznością. Fakt nie zawsze było kolorowo ale ważne że było wspólnie, wspólne radości i smutki :) pamiętasz kiedy razem płakaliśmy przy pierwszej kłótni, jakie to słodkie było :) To Ty pokazałeś mi lepszą stronę życia, a ja nauczyłam Cię czułości i opanowania :) wiesz nigdy nikomu bym tego nie oddała ani naszych wspólnych chwil ani Ciebie!
Dziś są Twoje urodziny, 22 urodziny. Cieszę się, że mogę Tobie towarzyszyć w tym wspaniałym dniu :) Życzenia są czymś bardzo ważnym - szczególnie w dniu urodzin. Tak więc życzę Ci tego wszystkiego, czego Ty sobie życzysz. Żebyś zawsze był zdrowy i zarażał każdego swoim pięknym uśmiechem :) Żebyś wytrwale dążył do celu a Twoje życie żeby było dokładnie takie jak to sobie wymarzyłeś! 100 lat Najdroższy ! :*
Dziś również mija 57 miesięcy odkąd idziemy razem przez świat, dziękuję Ci za ten czas :*** i proszę o więcej :) Kocham Cię Kochanie! :*






Jak widać mój Mężczyzna jest już o rok starszy :) Prezent już kupiony, co więcej nawet już podarowany :) Uczciliśmy tę okazję w sobotę , bo dziś ma na rano jak i cały tydzień więc nie byłoby sposobności ku temu :)

Dziś powstrzymam się od kolejnych rzeczy jakie mnie wnerwiają w naszym kraju i w postępowaniu osób zajmujących się polityków. Za piękny to dzień żeby szargać sobie nerwy...

czwartek, 5 lutego 2009

tak zwana częstsza notka.

Fakt, że mój Mężczyzna jest w pracy i cholernie mi się nudzi zmusił mnie do napisania notki (drugiej w tym tygodniu co ostatnio jest rzadkością :))
Co raz częściej dochodzę do wniosku, iż nie mogę oglądać telewizji a konkretniej wiadomości, wydarzeń i tych innych...oto kilka absurdów naszej rzeczywistości nie tylko polskiej...
Co sądzicie o eutanazji?
Eutanazja - zadanie śmierci osobie nieuleczalnie chorejumotywowane skróceniem jej cierpień.
Ostatnio głośno jest o pewnej kobiecie z poza granic Polski, której ojciec apeluje o odcięcie jej od sondy, która wprowadza do jej organizmu pokarm. Decyzję tę tłumaczy faktem, iż jego córka tego chciała i nadal chce. I tu oczywiście wtrąca się kościół bo nie i ch**.
Ja osobiście jestem za eutanazją. Jeżeli człowiek jest nieuleczalnie chory i doskonale wie, że za jakiś czas umrze a tym samym nie chce być na łasce rodziny i nie chce jej obciążać to dlaczego nie pozwolić mu odejść? dlaczego nie ulżyć jego cierpieniom? Inna sprawa kościół i organizacje działające w obronie życia nie są w stanie nawet sobie wyobrazić tego, co czuje człowiek zdany tylko na opiekunów który przypuśćmy nie może sam się wysikać, zjeść, ubrać się, jednym słowem samodzielnie żyć...Tłumaczą to jako samobójstwo, ale czekanie w trudzie życia tych parę chwil do śmierci jest w porządku? to dobrze jak kolejny dzień jest okropnym bólem i cierpieniem, lepiej jak człowiek cierpi niesamowicie, niż miałby odejść z tego świata i nie cierpieć więcej , bo oni ratują życie...eh co za ironia.
A co z zapłodnieniem in vitro ?
Zapłodnienie in vitro - pozaustrojowa metoda zapłodnienia komórki jajowej ssaków, wykonywana w warunkach laboratoryjnych, poza ciałem samicy.
Taki sposób zapłodnienia jest wybawieniem dla par nie mogących począć dziecka naturalnie. Dużo kobiet marzy o dziecku, a jednak mieć owego dziecka nie mogą.Metoda in vitro jest dla nich darem od losu. Szczególny nacisk kładę na słowo LOS gdyż tu znów kościół ma swoje "ale". Otóż metoda in vitro jest w kościele katolickim zabroniona, potępiona, więc cierp i płacz biedna kobieto, bo nie możesz mieć dzieci, bo Bóg Cię taką stworzył, ale na in vitro nie pozwala... Mówią, że jest tyle domów dziecka, że na pewno dzieci są. Dzieci z domów dziecka w tym przypadku według mnie traktowane są rzeczowo nie osobowo.Otóż jak kobieta nie będzie mogła mieć dzieci czy mężczyzna wtedy dzieci z domu dziecka niczym zabawki mają okazję na znalezienie domu. Ale etycy i ci inni mądralińscy nie pomyślą że dla kobiety bardzo ważną rolę w życiu odgrywa samo bycie w ciąży, ta świadomość że nosi w sobie życie, malutką istotkę... Nie neguję tu instytucji jakimi są domy dziecka, bo to jest bardzo bolące,ta świadomość, że jest bardzo dużo samotnych dzieci, które nie zaznały ciepła domowego ogniska, ale w tym akapicie chodzi mi o metodę wcześniej wspomnianego zapłodnienia.
Aż w reszcie ostatnio oglądałam program "Celownik" zaraz po Teleexpressie, był tam reportaż o 14 letnim chłopcu, który wszedł - uwaga - na słup energetyczny na dość wysoką wysokość (masło maślane) i poparzył go prąd, do tego stopnia, że palący się chłopiec upadł z tej wysokości i teraz jest kaleką...Na słupie widniała tabliczka z bardzo wyraźnym napisem "NIE DOTYKAĆ! URZĄDZENIE ELEKTRYCZNE!".Który czternastoletni chłopiec wchodzi na słup elektryczny?? A gdzie była matka tego chłopca i jak go wychowała skoro nie zdawał sobie sprawy że tak nie wolno? Czternastoletni chłopiec to nie jest małe dziecko !! Teraz matka dziecka skarży tamtejszy zakład elektryczny, ponieważ słup elektryczny z tabliczką ostrzegawczą nie był ogrodzony. Życzy sobie 1,5 miliona złotych odszkodowania i 6000 złotych miesięcznej renty...Kobieta tłumaczy że sama wychowuje troje dzieci i żyje z zasiłków i dlatego potrzebuje takiej kwoty. Gdzie tu jest sens, gdzie tu jest logika. Ja doskonale rozumiem jej sytuację, rozumiem jaka to jest tragedia, kiedy najukochańsze dziecko doznaje takiej krzywdy, ale nikt z nas nie jest ideałem. Owa matka powinna spojrzeć pierw na siebie i na to czy sama dopilnowała syna i dlaczego nie nauczyła dziecka, że nie wolno wchodzić na słupy elektryczne. Teraz pisząc słowa "nie wolno wchodzić na słupy elektryczne" bardzo chce mi się śmiać... przecież to jest proste i logiczne, i czternastoletni chłopiec powinien nawet sam się domyśleć... Ile razy tłumaczy się dzieciom, że prąd jest niebezpieczny, że nie wolno pchać rąk do gniazdka elektrycznego, to już tyloletni chłopiec powinien się domyśleć, że bezmyślne jest wchodzić na słup elektryczny. I żadna tu wina zakładu elektrycznego! a raczej winę ponosi brak wyobraźni...

Co u mnie? hmm jak już wcześniej wspomniałam nie będzie bliźniaków ale za to na 75% wiadomo, że będzie chłopiec. Zaraziłam bratową imieniem Julian :) po części ciągnąc to piękne imię od synka Magdaleny :) Najważniejsze aby było zdrowe :)

Jak sobie radzę z rozłąką? a dobrze :) nie jest źle. W sumie nie widzieliśmy się wczoraj bo do południa byłam w Olsztynie a wieczorem po 22 już był tak zmęczony, że szczerze mówiąc nie chciało Mu się przyjść i dobrze chociaż wcześniej poszedł spać, przedwczoraj po pracy zajechał na chwilę i dziś do południa na 20 minut przyjechał. Jakoś to zleciało w sobotę sobie odbijemy bo standardowo zostanie na noc i rozstaniemy się dopiero w niedziele pod wieczór.Przyszły tydzień ma na rano więc będzie lepiej :) a no i w poniedziałek ma urodzinki :)
Wiecie co, tylko nie śmiejcie się ok. Przez ostatni czas bo ja wiem jakieś 3-4 miesiące mam pewne marzenie. Konkretnie nie wiem czy to można nazwać marzeniem. Coś takiego się we mnie odzywa coś mnie tak łechta :) Jesteśmy razem prawie 5 lat, ja wiem że będziemy razem zawsze i On twierdzi że też chce być też ze mną do końca życia. Otóż chciałabym zajść w ciążę, tak - chciałabym mieć dziecko...To nie jest żaden kaprys, żadna zachcianka. Chcę tego z całego serca... Rozmawiałam o tym z Nim wiele razy ale według Niego to o wiele za wcześnie. Rozumiem Go, "ale". Ile razy jest tak, że pary zaliczają wpadkę, potem wszystko jest z przymusu i dziecko nie ma kochającej rodziny. Co prawda jestem jeszcze bardzo młoda ale przemyślałam to doskonale i jestem tego pewna jak dwa razy dwa jest cztery... Ale nie mogę teraz naciskać na Niego skoro On nie chce. Powiedział, że kiedyś owszem tak, ale jeszcze nie teraz...Jego decyzja. Nie rozpaczam bo na wszystko w życiu przyjdzie czas, ale to jest takie moje małe marzenie na przyszłość :)

Z prawka na razie zrezygnowałam, bo są ważniejsze wydatki jeszcze mam czas. Z resztą nie jest mi na razie niezbędne. Tak to wszystko po staremu "cały czas do przodu" :)
I znów długaśna notka :) Nie długo to będzie już rytuał :)

poniedziałek, 2 lutego 2009

Gdy zabrakło Twoich rąk, moje stały się niczyje...

Nie można mieć wszystkiego czego się zapragnie.
przez ponad miesiąc nie było Mamy ale był mój Mężczyzna, dzień w dzień, coraz bardziej i bardziej napawałam się szczęściem, które On mi dawał, szczęściem życia bez kłótni, sprzeczek itepe. Ale w zamian serce moje pękało z tęsknoty za Mamą, bo każdy z nas jest związany emocjonalnie z jednym z rodziców do tego stopnia, że kiedy tego rodzica nie ma serce pęka i smuci się... Wczoraj wróciła Mama, dom pełen ludzi w celu powitania Mamy.Ulga, że już jest w domu cała i mam nadzieję zdrowa,za tydzień ma tomograf komputerowy wtedy wszystko wyjdzie. A od dziś mój ukochany jest pierwszy dzień w pracy, na popołudniową zmianę od 14 do 22 i tak aż do piątku.Co oznacza, że do piątku prawie się nie będziemy widzieć :( nigdy w czasie kiedy było między nami dobrze nie mieliśmy takiej przerwy.Co najwyżej 2 dni.Zawsze On był, w każdy dzień.
Wszystkie swoje smutki, żale i problemy mogłam wylać w Jego cudowne i ciepłe ramiona, nie było chwili w której choćbym przez chwilę kiedy byliśmy razem nie dotykała go choć jednym malutki kawałkiem mojego ciała.Zawsze moja ręka spokojnie spoczywała na Jego kochanym udzie, leżała bez silnie na Jego cudownych pleckach bądź opływały jego smukłą talię :)
Wiem,że dla niektórych to śmieszne jest, niektórzy widzą sie raz na tydzień, raz na 2 tygodnie czy raz na miesiąc.Ale jeżeli dwoje ludzie spotyka się każdego dnia a potem następuje jakakolwiek przerwa to każde z nich będąc osobno czuje się nieswojo, dziko.Tak jakby ta druga osoba była niczym narkotyk, nałóg...
Z drugiej strony głupie to jest że tęskni się za sobą jeżeli się wie, że się i tak z tym kimś zobaczy i tak też wczoraj powiedziałam Jemu kiedy to czarna rozpacz zaczynała dawać o sobie znać a co on odpowiedział? "bo czegoś komuś jest brak i dlatego tak jest,dlatego się tęskni za sobą..."i dał mi buziaka :)
Damy radę, przecież to nie koniec świata, to tylko 5 dni co nie znaczy że mój Mężczyzna nie znajdzie dla mnie czasu przed pracą chociaż na buzi :) Będę mogła jak to On powiedział "nacieszyć się Mamą" wtedy kiedy On będzie w pracy.
We środę jedziemy z Mamą i bratową do Olsztyna pozałatwiać parę spraw.Muszę jeszcze przepisać tę pracę maturalną na komputerze, którą napisałam dla tego znajomego znajomej.
Dziś byliśmy z rodzicami na zakupach i idąc między ratuszem a pasażem sklepów tłumaczyłam Mamie w jaki sposób idę na mieście, a mianowicie patrzę na wszystkie okna i drzwi sklepów bo być może wypatrzę jakiekolwiek ogłoszenie o pracę.I w pewnym momencie patrzę na jeden sklep z ubraniami, a tu jakbym wypowiedziała zaklęcie, ogłoszenie o wolnym stanowisku, a że jestem w trakcie poszukiwania pracy oczywiście weszłam :) Pani poprosiła o CV więc po skończonych zakupach szybciutko podrzuciłam mój życiorys do sklepu i tym oto sposobem mam czekać na telefon pod koniec tygodnia :) a nóż może się uda.
Tak szczerze mówiąc po przepracowanych 11 miesiącach (intensywnie przepracowanych) nudzi mi się już w domu, popracowałabym trochę, mam przecież zobowiązania finansowe...
Za tydzień w poniedziałek mój Mężczyzna ma urodzinki, prezent już kupiłam wczoraj jak Mamę odebraliśmy z dworca, sam sobie wybrał a mianowicie grę komputerową "SaintsRow 2" a no bo panowie to wieczne dzieci :) na szczęście będzie miał wtedy na rano więc się zobaczymy :)
No i za niecałe 2 tygodnie są walentynki :) i na tę okazję mamy zamiar pojechać do kina, tak wiem mało oryginalne ale tak jeszcze walentynek nie spędzaliśmy i wymyśliłam że On kupi mi bilet a ja kupię Jemu :)
To chyba byłoby na tyle :) zmykam :)


Dopisek z dnia 03.02.2009 godz. 20:46 :

Liczba pojedyncza, rodzaj męski :) tak tak bliźniaków na bank nie będzie, ale to 13 tydzień i lekarz stwierdził, że wyraźnie widać, że będzie chłopiec :) więc 75% pewności mamy, że będzie chłopiec :)
Lekarz nie dał bratowej zdjęcia USG bo wysłał je do Londynu do projektu naukowego bo zdjęcie było tak wyraźnie i tak podręcznikowe więc je wykorzystał :)
to na tyle :) lecę :)