środa, 18 lutego 2009

czy świat oszalał?

Ostatnimi czasy w mediach bardzo głośno jest w mediach o ... uwaga najmłodszym ojcu w Wielkiej Brytanii, rzeczony ojciec ma 13 lat. Chłopiec zapłodnił miłość swojego życia, 15-letnią Chantelle Steadman. Podobno nawet prawie z nią mieszkał, są ze sobą 2 lata a to znaczy, że kiedy zaczynali "chodzić" ze sobą on miał lat 11 a ona 13... Miał u niej również swój mundurek szkolny aby po przespanej u niej nocy iść prosto do szkoły... "Matko kochana jak tak można, przecież to jeszcze dzieci" tak mówią ludzie którzy to usłyszą.Ponadto chłopiec deklaruje, że będzie się opiekował swoją ukochaną i swoją córeczką, mówi że na razie nie wie jak to będzie bo nawet nie dostaje kieszonkowego chyba że czasem tata mu da 10 funtów.Jedna z gazet polskich stwierdza że wobec zaistniałych okoliczności jak dobrze pójdzie to za 13 lat zostaną dziadkami i to jeszcze przed trzydziestką. Śmieszne?? nie! tragiczne. Mnie nurtują dwie rzeczy, po pierwsze gdzie byli rodzice tych dzieci podczas kiedy oni heh "uprawiali seks", ujmuję tę czynność w cudzysłów, ponieważ bardzo śmiesznie to brzmi spoglądając na okoliczności. Czy rodzice byli aż tak ślepi? nie widzieli co się święci?? gdzie podziała się ta magiczna więź między rodzicem a dzieckiem. Przecież kiedy moja Mama zauważyła że zaczynam czuć coś do mojego Mężczyzny (jest on moim pierwszym chłopakiem) przeprowadziła ze mną rozmowę, nie w stylu pieski, króliczki itepe tylko tak po prostu ze mną porozmawiała o ewentualnych konsekwencjach bezmyślnych czynów. Z resztą zawsze w moim domu były rozmowy o życiu, o tym co wolno a czego nie i wydaje mi się że tak powinno to wyglądać w każdym domu...Widocznie rodzice tych dzieci które mają dziecko nie mieli wyobraźni.
Druga sprawa, co te dzieci miały w głowach robiąc to co robiły?? i skąd to się im tam wzięło w tych małych główkach...pustych główkach...Przyznam szczerze, że ja w wieku 13 lat bawiłam się lalkami z moją sąsiadką i ani przez myśl mi nie przemknęło, żeby uganiać się za chłopcami. Ciężko mi nawet w tym momencie cokolwiek mądrego napisać bo to mi się szczerze mówiąc w GŁOWIE NIE MIEŚCI.

Ale to niestety nie bije rekordu z początku XX wieku.
Proszę zajrzeć tu : http://pl.wikipedia.org/wiki/Lina_Medina
Nie rozumiem chyba dzisiejszego świata. Jak nie porwania, morderstwa to przekupstwa, kryzys i bezmyślność młodych ludzi... eh. Źle się dzieje i najgorsze że nikt nie wie co zrobić żeby świat zaczął podążać w innym kierunku.
Kolejny problem to tzw. dopalacze. Jak na razie legalne środki o działaniu odurzającym ale uwaga to nie narkotyki i sprzedawane jedynie w celach kolekcjonerskich i uwaga- nie do spożywania...heheheheheh to skąd wiadomo że odurzają?? wystarczy wpisać w wyszukiwarkę google hasło "dopalacze" a pojawią sie strony ze stwierdzeniami "legalny sposób na wystrzałową zabawę" itepe. Gdzie tu jest sens a gdzie logika? Ja osobiście nie toleruję używek typu narkotyki, zioło czy wspomniane przeze mnie dopalacze. Jestem temu bardzo przeciwna, nie próbowałam i nawet nie chcę próbować. Nie rozumiem skąd w ludziach tyle uwielbienia w tym kierunku.

U mnie w miarę dobrze, jak widać wena na dłuższe notki wróciła mam nadzieję że nie na krótko :) Trzeci dzień bez mojego Ukochanego na szczęście jakoś mi zleciał, co prawda dziś był u mnie na 15 minut do południa ale mieliśmy tyle do nadrobieniu w rozmowie, że na czułości nie starczyło czasu :) ale spokojnie już w sobotę nadrobimy to i owo :) :) będziemy mieli na to duuużo czasu :) jakieś 25 godzin :) kurczę niby to tylko kilka dni a tęsknię jak cholera :) jakie to dziwne :) Wiem, że jest w tym samym mieście co ja, i to 10 minut drogi piechotą ode mnie czuli blisko, a jednak tęsknię niemiłosiernie... Bo po jakimś czasie bycia razem, ta druga osoba jest już dla nas jak narkotyk ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, kiedy nie ma tej osoby to jest nam strasznie nieswojo, dziwnie, dziko, smutno, źle...a jak już jest to czujesz, że sama mogłabyś góry przenosić i to jednym palcem :)))

Wczoraj mój Brat miał wypadek w pracy (chyba wtorek przynosi pecha niczym piątek 13-nastego, bo Miś też miał wypadek tydzień temu we wtorek) na szczęście to nic aż tak groźnego.Prostował w pracy blachy i jednym młotkiem uderzył o drugi i kawałek tego młotka odprysł mu i wbił się w kość między kciukiem a wskazującym palcem od lewej ręki. Wbił się z taką prędkością, że nic nie poczuł, zorientował się dopiero kiedy zobaczył krew na rękawiczce. Pojechałyśmy po niego z Mamą i Bratową, jak nas zobaczył idąc drogą (bo wyszedł nam na przeciw) zaczął się z nas śmiać. My tu zmartwione jak jasny gwint a on jakby nigdy nic śmieje się z nas. Pojechaliśmy do szpitala, zrobiono mu prześwietlenie i kiedy czekali w kolejce do chirurga my z Mamą wzięliśmy ich klucze od mieszkania (bo mieszkają blisko szpitala), poszłyśmy do Inter-Marche zrobić zakupy i do nich do domku ugotować obiadek. Kiedy wrócili my byłyśmy z trakcie kucharzenia. Chirurg nie mógł w żaden sposób wyciągnąć tego kawałka, a Brat mimo znieczulenia miejscowego czuł ogromny ból. Chcieli położyć Brata na chirurgię i operacyjnie mu to wyjąć a co za tym idzie zwolnienie ale Brat nie wyraził na to zgody w obawie o swoje stanowisko w pracy. Skonsultował swoją decyzję z chirurgiem i założyli mu 2 szwy zostawiając ten kawałek w kości. Miejmy nadzieję że wszystko będzie w porządku.

Rozpisałam się, ale mi jakby ulżyło. Muszę się komuś czasem porządnie wygadać :)

Uciekam :)








P.S. Kocham Cię :* Kochanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz