wtorek, 1 grudnia 2009

Któraś z Was mi napisała, żebym podjęła taką decyzję której nie będę żałowała. Jeszcze któraś napisała żebym nie słuchała rozsądku tylko serca. Dużo rad dostałam, dużo ciepłych słów. Dużo rozmawiałam z mamą na temat tego wszystkiego. To były najgorsze dni w moim życiu. Miliony myśli. Posłucham mojej Mamy i głosu swojego serca w gruncie rzeczy tak patrząc z boku sama sobie wymyśliłam ten problem, przewrażliwiona jestem i tyle. W ogóle to była chora sytuacja. Postanowiłam dać ostatnią szansę, wiem mówiłam już nie raz "ostatnia szansa" ale ta jest naprawdę ostatnią, doszłam do wniosku że nic by mi w tym momencie nie dało odejście i przekreślenie tych ponad pięciu lat. Poza tym nie miałabym dokąd uciec, tak wtedy musiałabym uciec. Jeżeli będę musiała odejść ucieknę do Anglii, bo za dużo kojarzy mi się tutaj z Nim i nie wystarczy przeprowadzka do innego miasta czy odcięcie się zupełnie od Niego i od Jego rodziny.
Swoją drogą dużo miałam czasu do przemyślenia również nad sobą. A dokładnie po niedzielnej wymianie zdań. I szczerze mówiąc ja nie jestem ideałem. Zawsze, powtarzam zawsze było tak, że ja się śmiertelnie obrażałam i On na drugi dzień MUSIAŁ mnie przepraszać, bo ZAWSZE zwalam winę na niego choćbym to ja zawiniła to zawsze jest Jego wina. Zawsze jestem nerwowa, obrażam się i poniżam Jego. Powiedzcie mi który facet by to wytrzymał.
W niedzielę spoliczkowałam go... i mam straszne wyrzuty sumienia. Nie powinnam tego zrobić. A on wiecie co? w poniedziałek zapytał czy pójdziemy na spacer jak przyjdzie i wieczorem przyszedł jak gdyby nigdy nic. Przyszedł, przytulił i był taki jakby była zgoda. Inny by się śmiertelnie obraził, zerwał itepe.
Wyrzuty sumienia nie dały mi spokoju i to one zmusiły mnie do przemyśleń. Jak możemy być szczęśliwi skoro ja tylko biorę nie dając prawie nic w zamian? nie tłumaczę Jego poczynań z przeszłości bo to nie ma nic wspólnego z tym o czym dziś piszę. Po prostu nie czułam się w stosunku do Niego bez winy. I wiecie co kiedy dziś powiedziałam, że przepraszam Go za niedzielę za to co zrobiłam i kiedy on zapytał "za co konkretnie?", to najzwyczajniej w świecie wstyd było mi wymówić to co zrobiłam, powiedziałam to strasznie cicho i kiedy On powtórzył "za to że na mnie krzyczałaś i mnie uderzyłaś?" to spaliłam się ze wstydu, dobrze że światło było zgaszone bo oglądaliśmy telewizję i nie było tego widać. I naprawdę musiałam Go poniżyć, skoro przytaknął, zawsze zaprzeczał... Przecież On też jest człowiekiem.
Kiedyś Janette napisała mi, że chcę z Niego zrobić pieska na posyłki - myślę, że po części tak było, podświadomie karałam Go za wszystkie grzechy mojego ojca, który jest alkoholikiem i który znęcał się nad moja Mamą, moim Bratem i nade mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz