Czasem lubimy sobie pomarzyć o jakiejś przyszłości. Ostatnio myśleliśmy aby otworzyć swój interes. Dupek chciał abyśmy połączyli nasze pasje, więc stwierdził że otworzy sklep ze stalą a mi w rogu postawi biurko i będę robić paznokcie :)
Ja : Marzy mi się żeby robić makijaże na różnych pokazach mody,
konkursach Miss itepe.
Dupek: Ja to mam pomysł na biznes tylko nie mam dostępu do lodówek.
Ja : A co chcesz sklep mięsny otworzyć?
Dupek: Dom pogrzebowy z kostnicą.
Ja : O matko, ty to jak coś wymyślisz....
Dupek: No co? Miałabyś kogo malować :P
Wierzę, że to zmęczenie podsuwa mu te pomysły :)
A propos zmęczenia, Dupek przyjeżdża do mnie w tygodniu koło 20 albo i później a odjeżdża koło 22. Ostatnio już się zbierał więc i ja postanowiłam spełnić jego marzenie:
Ja : Bo tydzień powinien mieć poniedziałek, wtorek, piątek, sobotę
i niedzielę.
Dupek: To i tak za dużo.
Ja : No dobra: sobota, sobota, sobota, sobota, sobota, niedziela, niedziela.
Dupek: Ej ale ja w sobotę też ciężko pracuję.
Ja : O jaaa bo dobra pięć niedziel i dwie soboty... albo już pójdę ci na rękę
niech będzie siedem niedziel :)
Poszłyśmy z Mamą do Neonetu z zamiarem kupienia pięknego Nikona i co ? poszłyśmy po aparat a wyszłyśmy z laptopem :) tak bardzo mi się spodobał, że aparat musi poczekać :) a tym bardziej, że Mama w poniedziałek jedzie do Niemiec więc będzie mogła wziąć tą Toshibę na którą już patrzeć nie mogę. A ja będę miała ten który kupiłyśmy i jestem zadowolona z zakupu, kupiłam Acera trochę mniejszego od tej Toshiby bo ma tylko 14 cali a Toshiba ma ponad 15. Niby nieco ponad jeden cal ale różnica jest kolosalna...
Miłego weekendu :)
niedziela, 25 kwietnia 2010
niedziela, 18 kwietnia 2010
się myśli
Ostatnio tak sobie rozmyślałam nad tym całym życiem, nad przyjaźnią, nad miłością. Zdałam sobie sprawę, że każdy dzień jest inny i jutro nie będzie takie samo jak wczoraj. Niby sobie żyjemy, zwiedzamy, bawimy się ale jak na chwilę się zatrzymam to dociera do mnie, że kurcze - chcę czy nie chcę to czasu nie cofnę i dni zamiast się cofać lecą dalej.
Przyjaźń. Tak na dobrą sprawę przyjaciół nie mam. Mam znajomych, którzy zazwyczaj pojawiają się jak portfel mój pęka w szwach, a kiedy ja potrzebuję choćby ciepłego słowa to ich nie ma, nie mają czasu albo coś. Świadczy nawet o tym fakt, że praktycznie czas wolny spędzamy w swoim własnym towarzystwie. Po co nam znajomości, które są jak czegoś potrzebują, albo jak gdzieś mamy iść to albo nie pijemy nic (nawet soczku) albo my stawiamy, to samo z wypadami w plener. Z osób najbliższych przyjaźnią darzę Dupka i moją Mamę, tylko na nich mogę liczyć w kontaktach oko w oko, bo wirtualnie mam przecież Was. Każda z osobna wnosi jakąś cząstkę siebie do mojego życia i przyznam szczerze, że nie ma dnia żebym o Was nie myślała :)
Miłość. Miłość jest i rośnie tak jak kwiatek, jak go podlejemy - promienieje, a kiedy o nim zapomnimy - przysycha... Miłość tak naprawdę jest niezdefiniowanym do końca uczuciem. Dla niektórych miłość to prezenty, upominki, misiaki, czekoladki itepe, a dla innych miłość to czuły gest, uśmiech, ciepłe słowo. Jak ja rozumiem miłość? Miłość to przede wszystkim oparcie w drugiej osobie, to bezgraniczne nie dopuszczające do siebie innych czynników zaufanie. Miłość to ciepło na sercu i poczucie bezpieczeństwa, to uczucie, które zazwyczaj pomaga w życiu, daje magiczną siłę :)
Takie na pozór banalne przemyślenia potrafią zająć czasami i cały dzień, bo tak jak nasza psychika to co przychodzi nam do głowy podczas takich przemyśleń jest wielką wyspą tajemnic.
Udanego weekendu :)
Przyjaźń. Tak na dobrą sprawę przyjaciół nie mam. Mam znajomych, którzy zazwyczaj pojawiają się jak portfel mój pęka w szwach, a kiedy ja potrzebuję choćby ciepłego słowa to ich nie ma, nie mają czasu albo coś. Świadczy nawet o tym fakt, że praktycznie czas wolny spędzamy w swoim własnym towarzystwie. Po co nam znajomości, które są jak czegoś potrzebują, albo jak gdzieś mamy iść to albo nie pijemy nic (nawet soczku) albo my stawiamy, to samo z wypadami w plener. Z osób najbliższych przyjaźnią darzę Dupka i moją Mamę, tylko na nich mogę liczyć w kontaktach oko w oko, bo wirtualnie mam przecież Was. Każda z osobna wnosi jakąś cząstkę siebie do mojego życia i przyznam szczerze, że nie ma dnia żebym o Was nie myślała :)
Miłość. Miłość jest i rośnie tak jak kwiatek, jak go podlejemy - promienieje, a kiedy o nim zapomnimy - przysycha... Miłość tak naprawdę jest niezdefiniowanym do końca uczuciem. Dla niektórych miłość to prezenty, upominki, misiaki, czekoladki itepe, a dla innych miłość to czuły gest, uśmiech, ciepłe słowo. Jak ja rozumiem miłość? Miłość to przede wszystkim oparcie w drugiej osobie, to bezgraniczne nie dopuszczające do siebie innych czynników zaufanie. Miłość to ciepło na sercu i poczucie bezpieczeństwa, to uczucie, które zazwyczaj pomaga w życiu, daje magiczną siłę :)
Takie na pozór banalne przemyślenia potrafią zająć czasami i cały dzień, bo tak jak nasza psychika to co przychodzi nam do głowy podczas takich przemyśleń jest wielką wyspą tajemnic.
Udanego weekendu :)
piątek, 16 kwietnia 2010
Na początek chcę wyrazić moje oburzenie. Oburzenie tym co się dzieje w naszym państwie, a konkretnie to co się dzieje wokół pogrzebu głowy państwa i jego małżonki. Dlaczego Wawel? Co prezydent zrobił takiego dla Polski, żeby równać go z uczynkami królów, którzy tam spoczywają? Zdaję sobie sprawę, że być może narażę się co niektórym, ale w Polsce panuje wolność słowa. Że żałoba narodowa jest - to zrozumiałe, w końcu nie co dzień umiera prezydent z małżonką i to w tak straszny sposób ale żeby zaraz robić z niego króla? Przecież to w Warszawie mieści się pałac prezydencki i tam on urzędował. Są warszawskie Powązki jest Świątynia Opatrzności w której zostanie złożone ciało prezydenta Kaczorowskiego, to dlaczego tam nie może spocząć ciało prezydenta i jego małżonki? Nie chcę przypominać jego zachowania podczas zawalenia hali w Katowicach. Pytam co on takiego zrobił dla Polski że ma spocząć na Wawelu? Wobec tego ja też chcę zostać pochowana na Wawelu. Druga sprawa jakie będą koszty tego kaprysu rodziny prezydenta, trzeba przecież ich przetransportować do Krakowa, miasto Kraków z relacji telewizyjnych przechodzi rewolucję w związku z tym co ma się dziać. Nie mówię już o manifestacji jaką widziałam w telewizji zarówno pod Wawelem jak i pod oknem Papieskim. Nie twierdzę, że Kraków nie jest godzien tego ażeby pochowano tam głowę państwa, to głowa państwa nie jest godna pochówku w Krakowie. Nie zdziwiłabym się gdyby zrobili z niego świętego...
Kolejną rzeczą jaka mnie doprowadza do nerwów jest to, że na okrągło mówi się o prezydencie i jego żonie i ewentualnie o posłach PiS. Włączam telewizor i co? jedynka - prezydent, dwójka - prezydent, polsat - prezydent, czwórka - prezydent, tvn - prezydent, wszędzie indziej - PREZYDENT, już się boję że kiedy otworzę lodówkę zobaczę co? - prezydent. Przecież nie tylko oni lecieli tym samolotem. Leciało z nimi wiele wspaniałych, wykształconych ludzi. Leciał przede wszystkim wspomniany wcześniej Prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, był również aktor Janusz Zakrzeński. A gdzie mowa o załodze samolotu? o stewardessach, pilotach i pozostałych? przecież samolot sam nie poleciał, przecież to byli bardzo młodzi ludzie. Mówi się że prezydent zginął pełniąc służbę - on na służbie jest 24 godziny na dobę ( wnioskuję że gdyby dostał zawału i by zmarł to też mówiono by że umarł pełniąc służbę), według mnie to właśnie załoga samolotu zginęła pełniąc służbę, a więc tylko oni zginęli śmiercią bohaterską bo tego dnia akurat ktoś inny mógł pełnić tę ostatnią wartę. Do tej pory usłyszałam tylko dwa razy o załodze samolotu, raz na TV4 kiedy na czarnym ekranie było czarno-białe zdjęcie stewardessy i kondolencje dla jej brata a drugi raz w TVP 2 i to przez jedyne pięć minut. Napisałam w tej sprawie maila do porannego programu TVP 2 i nawet go nie pokazano, bo co? bo słowo -elity- wstawiłam w cudzysłów.
Powtórzę zatem komentarz jaki napisałam na blogu Anowi pod wpisem o Justynie Moniuszko:
w takiej sytuacji nawet najmądrzejsze słowa o tym
co się stało w niczym nie pomogą, trzeba zatem łączyć się w bólu
z rodzinami ofiar nie tylko "elity" RP ale również załogi samolotu
bo w obliczu śmierci wszyscy jesteśmy równi...
Kolejną rzeczą jaka mnie doprowadza do nerwów jest to, że na okrągło mówi się o prezydencie i jego żonie i ewentualnie o posłach PiS. Włączam telewizor i co? jedynka - prezydent, dwójka - prezydent, polsat - prezydent, czwórka - prezydent, tvn - prezydent, wszędzie indziej - PREZYDENT, już się boję że kiedy otworzę lodówkę zobaczę co? - prezydent. Przecież nie tylko oni lecieli tym samolotem. Leciało z nimi wiele wspaniałych, wykształconych ludzi. Leciał przede wszystkim wspomniany wcześniej Prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, był również aktor Janusz Zakrzeński. A gdzie mowa o załodze samolotu? o stewardessach, pilotach i pozostałych? przecież samolot sam nie poleciał, przecież to byli bardzo młodzi ludzie. Mówi się że prezydent zginął pełniąc służbę - on na służbie jest 24 godziny na dobę ( wnioskuję że gdyby dostał zawału i by zmarł to też mówiono by że umarł pełniąc służbę), według mnie to właśnie załoga samolotu zginęła pełniąc służbę, a więc tylko oni zginęli śmiercią bohaterską bo tego dnia akurat ktoś inny mógł pełnić tę ostatnią wartę. Do tej pory usłyszałam tylko dwa razy o załodze samolotu, raz na TV4 kiedy na czarnym ekranie było czarno-białe zdjęcie stewardessy i kondolencje dla jej brata a drugi raz w TVP 2 i to przez jedyne pięć minut. Napisałam w tej sprawie maila do porannego programu TVP 2 i nawet go nie pokazano, bo co? bo słowo -elity- wstawiłam w cudzysłów.
Powtórzę zatem komentarz jaki napisałam na blogu Anowi pod wpisem o Justynie Moniuszko:
w takiej sytuacji nawet najmądrzejsze słowa o tym
co się stało w niczym nie pomogą, trzeba zatem łączyć się w bólu
z rodzinami ofiar nie tylko "elity" RP ale również załogi samolotu
bo w obliczu śmierci wszyscy jesteśmy równi...
niedziela, 11 kwietnia 2010
nie chcę
Od dawien dawna mam pewien dar... Otóż jakkolwiek to zabrzmi w pewien sposób wiem co się stanie, czuję że coś będzie złego i czasem nawet wiem dokładnie co będzie, potrafię to określić przed czasem. I powiem jedno coraz bardziej się tego boję, bo nie chcę już tego mieć.Bardzo często kiedy np coś mnie od rana męczy, takie dziwne uczucie w brzuchu zdarza mi się powiedzieć coś co na pozór kompletnie nie ma sensu, minie godzina, dwie - i to właśnie się dzieje. Zawsze przed każdą kłótnią z Mamą, czy z Nim wiem to, wiem że się pokłócimy. Ale na to przestałam już zwracać uwagę.
Najgorsze jest to, że parę razy zdarzyło mi się przewidzieć katastrofę a co za tym idzie śmierć...
Pierwszą taką sytuacją było 11 grudnia 2008. Strasznie źle się czułam pamiętam te dni jak dziś, jakoś tak mi było nieswojo.
12 grudnia 2008. Od rana pomyślałam o moim wujku (bracie mojego Taty). Około godziny 15 zadzwonił Taty telefon i kiedy tylko usłyszałam imię mojego Taty wypowiedziane przez Babcię pomyślałam "Grzesiek nie żyje" ale po chwili się zganiłam za tą myśl. Tata odłożył słuchawkę i schował twarz w dłoniach, po chwili powiedział "Grzesiek nie żyje..."
Druga sytuacja miała miejsce dziś. Mama dziś wraca z Anglii lot o 8:15. O 8:50 miałam wyjeżdżać ze znajomym taksówkarzem na lotnisko. O 8:00 dzwoni Mama żeby poinformować mnie, że lot jest opóźniony i póki co informacja jest, że odbędzie się o 16.Myślę "ok to sobie jeszcze pośpię" nie włączałam telewizora. Napisałam tylko Dupkowi sms'a, że lot jest opóźniony, oczywiście Dupek sobie ponarzekał, że znów wieczór będziemy mieli zajęty na co odpisałam mu "Przepraszam, że przeze mnie musisz się wkurzać ale to nie moja wina, że sprawdzają czy samolot jest sprawny żeby jakiejś katastrofy nie było" i pomyślałam "coś się dzisiaj złego stanie", nagrałam sobie "Teraz albo nigdy!" na płytę dvd, zadzwoniłam do Taty żeby powiedzieć mu o przesunięciu lotu (bo odstawił Mamę na lotnisko i pojechał do siebie bo znajomy nie miał czasu czekać do odprawy) i włączyłam sobie serial. O godzinie 10:40 dostałam sms'a od Taty "Dziś pod Smoleńskiem rozbił się PL samolot rządowy i zginął prezydent z żoną i jego świtą tj.ok.130 osób. Dlatego samolot opóźniony. Oglądaj dziś wiadomości!"
Stanęłam jak wryta. Biegiem włączyłam telewizor a tam na każdym kanale o tragedii. Przypomniały mi się słowa sms'a jakie wysłałam Dupkowi "to nie moja wina, że sprawdzają czy samolot jest sprawny żeby jakiejś katastrofy nie było".
Podobnych sytuacji było o wiele więcej ale te dwie najbardziej zapadły w mojej pamięci. Od dziś coraz bardziej boję się samej siebie...
Zadzwoniłam do Mamy, jak na razie wylot zaplanowany jest na 14:30. Oczywiście jak zwykle moja wyobraźnia nie zapomina o mnie i uruchamiają się różne katastroficzne myśli... Boże proszę, żeby Mama doleciała cała i zdrowa...
Najgorsze jest to, że parę razy zdarzyło mi się przewidzieć katastrofę a co za tym idzie śmierć...
Pierwszą taką sytuacją było 11 grudnia 2008. Strasznie źle się czułam pamiętam te dni jak dziś, jakoś tak mi było nieswojo.
12 grudnia 2008. Od rana pomyślałam o moim wujku (bracie mojego Taty). Około godziny 15 zadzwonił Taty telefon i kiedy tylko usłyszałam imię mojego Taty wypowiedziane przez Babcię pomyślałam "Grzesiek nie żyje" ale po chwili się zganiłam za tą myśl. Tata odłożył słuchawkę i schował twarz w dłoniach, po chwili powiedział "Grzesiek nie żyje..."
Druga sytuacja miała miejsce dziś. Mama dziś wraca z Anglii lot o 8:15. O 8:50 miałam wyjeżdżać ze znajomym taksówkarzem na lotnisko. O 8:00 dzwoni Mama żeby poinformować mnie, że lot jest opóźniony i póki co informacja jest, że odbędzie się o 16.Myślę "ok to sobie jeszcze pośpię" nie włączałam telewizora. Napisałam tylko Dupkowi sms'a, że lot jest opóźniony, oczywiście Dupek sobie ponarzekał, że znów wieczór będziemy mieli zajęty na co odpisałam mu "Przepraszam, że przeze mnie musisz się wkurzać ale to nie moja wina, że sprawdzają czy samolot jest sprawny żeby jakiejś katastrofy nie było" i pomyślałam "coś się dzisiaj złego stanie", nagrałam sobie "Teraz albo nigdy!" na płytę dvd, zadzwoniłam do Taty żeby powiedzieć mu o przesunięciu lotu (bo odstawił Mamę na lotnisko i pojechał do siebie bo znajomy nie miał czasu czekać do odprawy) i włączyłam sobie serial. O godzinie 10:40 dostałam sms'a od Taty "Dziś pod Smoleńskiem rozbił się PL samolot rządowy i zginął prezydent z żoną i jego świtą tj.ok.130 osób. Dlatego samolot opóźniony. Oglądaj dziś wiadomości!"
Stanęłam jak wryta. Biegiem włączyłam telewizor a tam na każdym kanale o tragedii. Przypomniały mi się słowa sms'a jakie wysłałam Dupkowi "to nie moja wina, że sprawdzają czy samolot jest sprawny żeby jakiejś katastrofy nie było".
Podobnych sytuacji było o wiele więcej ale te dwie najbardziej zapadły w mojej pamięci. Od dziś coraz bardziej boję się samej siebie...
Zadzwoniłam do Mamy, jak na razie wylot zaplanowany jest na 14:30. Oczywiście jak zwykle moja wyobraźnia nie zapomina o mnie i uruchamiają się różne katastroficzne myśli... Boże proszę, żeby Mama doleciała cała i zdrowa...
piątek, 9 kwietnia 2010
Złość
Jak daleko człowiek jest w stanie się posunąć ażeby wyładować swoją złość? Jak powinien zareagować człowiek w obliczu wyboru między kimś kogo miał całe życie, a kimś z kim tworzy rodzinę? czy musi wybierać? czy nie lepiej nie doprowadzać do takiej sytuacji kiedy dwa takie same charaktery nie dają za wygraną? Gdzie w takiej sytuacji jest rozmowa? oczywiście rozmowa przed, zanim dojdzie do katastrofy... W moim mniemaniu rozmowa jest złotym środkiem, oczywiście rozmowa w samym zalążku oka cyklonu. Dobrze jest wyjaśnić sobie to i owo, ustalić reguły gry i trzymać się ich bez wyjątku czy to ukochana/y czy to rodzic. Potem każde jest zadowolone i nie ma najmniejszego problemu.
Ale kiedy jedna osoba tutaj mam na myśli ta starsza trzyma się reguł, wszystkich traktuje tak samo, na równi a druga pokazuje wyższość swoją i swoich korzeni to gdzie tu mowa o zgodzie. Z pustego to i cierpliwy nie naleje... Cierpliwość kiedyś się kończy i wkrótce ta druga, starsza osoba zaczyna mówić i robić to co chce. Potem dochodzi do kłótni, niesnasek i na samym końcu Tragedii... przez duże "Te".
I potem co ma zrobić osoba dla której jedna jest od urodzenia, a druga dzieli z nim/nią życie? kogo ma wybrać? Jak ma zareagować? Zwłaszcza wtedy kiedy ta osoba z którą dzieli życie ma Asy w rękawie np dzieci czy inne ważne czynniki? Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się w momencie kiedy musimy wybrać to mniejsze zło? Pamiętajmy, że nie zawsze panujemy w tym momencie nad sobą, swoimi słowami i emocjami... Jedni uciekają w spokój, próbują załagodzić, inni? wybierają tą która ma Asy w rękawie a tej drugiej karzą (no właśnie jak ująć to słowo żeby w pełni oddawało sens) cenzuralnie mówiąc wynosić się... I co wtedy? tej wygnanej pęka serce, nie spodziewała się tego że zejdzie za wszystko co dla niego/niej w dzieciństwie zrobiła pójdzie w niepamięć, przecież nie chciała żeby wybierał/a chciała żeby wszystko zostało wyjaśnione... Nie wie co myśleć a tym bardziej co robić a jeżeli jest powiedzmy w obcym mieście a co gorzej np w obcym kraju, gdzie ma iść? pod most? i wtedy ten, który ogólnie został przyjęty za wroga staje się kompanem, nawet z narażeniem własnego bytu...
A jak ma zachować się osoba, która została wybrana? powinna - no właśnie co powinna? tego nie wiem ale na pewno nie powinna dalej iść w zaparte, że odchodzi bo już ma dość. A czego ona ma dość? tego, że ktoś za nią skoczył w ogień? Wtedy zazwyczaj wychodzi kto jest kim...
Ale kiedy jedna osoba tutaj mam na myśli ta starsza trzyma się reguł, wszystkich traktuje tak samo, na równi a druga pokazuje wyższość swoją i swoich korzeni to gdzie tu mowa o zgodzie. Z pustego to i cierpliwy nie naleje... Cierpliwość kiedyś się kończy i wkrótce ta druga, starsza osoba zaczyna mówić i robić to co chce. Potem dochodzi do kłótni, niesnasek i na samym końcu Tragedii... przez duże "Te".
I potem co ma zrobić osoba dla której jedna jest od urodzenia, a druga dzieli z nim/nią życie? kogo ma wybrać? Jak ma zareagować? Zwłaszcza wtedy kiedy ta osoba z którą dzieli życie ma Asy w rękawie np dzieci czy inne ważne czynniki? Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się w momencie kiedy musimy wybrać to mniejsze zło? Pamiętajmy, że nie zawsze panujemy w tym momencie nad sobą, swoimi słowami i emocjami... Jedni uciekają w spokój, próbują załagodzić, inni? wybierają tą która ma Asy w rękawie a tej drugiej karzą (no właśnie jak ująć to słowo żeby w pełni oddawało sens) cenzuralnie mówiąc wynosić się... I co wtedy? tej wygnanej pęka serce, nie spodziewała się tego że zejdzie za wszystko co dla niego/niej w dzieciństwie zrobiła pójdzie w niepamięć, przecież nie chciała żeby wybierał/a chciała żeby wszystko zostało wyjaśnione... Nie wie co myśleć a tym bardziej co robić a jeżeli jest powiedzmy w obcym mieście a co gorzej np w obcym kraju, gdzie ma iść? pod most? i wtedy ten, który ogólnie został przyjęty za wroga staje się kompanem, nawet z narażeniem własnego bytu...
A jak ma zachować się osoba, która została wybrana? powinna - no właśnie co powinna? tego nie wiem ale na pewno nie powinna dalej iść w zaparte, że odchodzi bo już ma dość. A czego ona ma dość? tego, że ktoś za nią skoczył w ogień? Wtedy zazwyczaj wychodzi kto jest kim...
czwartek, 1 kwietnia 2010
listy
Musiałam gruntownie posprzątać mój kochany, przytulny, zasyfiony pokój. Mama wrobiła mnie w kanał, przed wyjazdem do mojego brata jedynego zarządziła gruntowny remanent szafy z ubraniami. Ubrania owszem wywaliła ale przyszła jej znajoma i koniec ze sprzątaniem. Zaczął się Wielki Tydzień a że wypada ogarnąć mieszkanie na Święta podjęłam to wyzwanie :) poprzebierałam ubrania, niepotrzebne popakowałam w wory i do piwnicy. Powyciągałam kartoniki spod łóżka, umyłam okno, odkurzyłam i wyprałam dywan H2O mopem. Przy układaniu ubrań na mojej półce znalazłam taki karton po butach a w nim stare jakieś gazety, pamiątka z mojego chrztu i moje skarby :) Listy od mojego Dupka jakie mi pisał kiedyś na dobranoc. Całkiem o nich zapomniałam... Kiedyś On miał telefon na abonament a ja nie zawsze miałam coś na koncie żeby pisać więc tuż przed odejściem do domu każde z nas siadało z kartką zastawione zeszytami ( żeby żadne od siebie nie ściągało :P ) i pisaliśmy sobie listy na dobranoc i wręczaliśmy je sobie przy pożegnaniu :) Wczoraj przed snem poczytałam sobie je i powiem dwa wyrazy : słodko i śmiesznie :) The Best of w skrócie :
1."... jesteś super boska i w ogóle...";
2."...chciałbym znowu piątek bo wtedy jest łikend i jesteśmy dłużej razem...";
3."może wygramy w tego lotka i będziemy prędzej tak na prawdę razem...";
4."Kocham Cie nad życie i do czego tylko można";
5."Myszeńko moja najukochańsza na całym świecie śpij słodziutko i śnij o czym tylko zapragniesz czyli o mnie :)"; (skromność ponad wszystko :P )
6."nie chcę Cię stracić bo wtedy nie wiem co _ _ _"; (dosłownie trzy kreski :P)
7."...musimy trochę jeszcze poczekać!!! weś ej.";
8."CHCĘ BYĆ Z TOBĄ I KONIEC KROPKA"; (po słowie kropka narysowana wielka kropa długopisem :P )
9."Chcę się z Tobą gilgotać i wszystko i nigdy nie będziemy Kacprem i Sylwią!!!";
10."Kochana moja świnko :) Myszko to znaczy :)+";
11."...i nigdy Cię nie opuszczę i na starość nie będę flirtował jak ten Kisiel w "M jak Miłość" ";
12."Kocham Cię i bez Ciebie moje życie jest bez sensu w ogóle nie do życia";
13."Kocham Cię do łez"; ( czy ja wszystkich ludzi muszę doprowadzać do łez? :))
Po przeczytaniu tych listów miłosnych przypomniałam sobie co mnie jeszcze w Nim urzekło - bezpośredniość cokolwiek to znaczy :P
Słodki Dupek :)
1."... jesteś super boska i w ogóle...";
2."...chciałbym znowu piątek bo wtedy jest łikend i jesteśmy dłużej razem...";
3."może wygramy w tego lotka i będziemy prędzej tak na prawdę razem...";
4."Kocham Cie nad życie i do czego tylko można";
5."Myszeńko moja najukochańsza na całym świecie śpij słodziutko i śnij o czym tylko zapragniesz czyli o mnie :)"; (skromność ponad wszystko :P )
6."nie chcę Cię stracić bo wtedy nie wiem co _ _ _"; (dosłownie trzy kreski :P)
7."...musimy trochę jeszcze poczekać!!! weś ej.";
8."CHCĘ BYĆ Z TOBĄ I KONIEC KROPKA"; (po słowie kropka narysowana wielka kropa długopisem :P )
9."Chcę się z Tobą gilgotać i wszystko i nigdy nie będziemy Kacprem i Sylwią!!!";
10."Kochana moja świnko :) Myszko to znaczy :)+";
11."...i nigdy Cię nie opuszczę i na starość nie będę flirtował jak ten Kisiel w "M jak Miłość" ";
12."Kocham Cię i bez Ciebie moje życie jest bez sensu w ogóle nie do życia";
13."Kocham Cię do łez"; ( czy ja wszystkich ludzi muszę doprowadzać do łez? :))
Po przeczytaniu tych listów miłosnych przypomniałam sobie co mnie jeszcze w Nim urzekło - bezpośredniość cokolwiek to znaczy :P
Słodki Dupek :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)