niedziela, 11 kwietnia 2010

nie chcę

Od dawien dawna mam pewien dar... Otóż jakkolwiek to zabrzmi w pewien sposób wiem co się stanie, czuję że coś będzie złego i czasem nawet wiem dokładnie co będzie, potrafię to określić przed czasem. I powiem jedno coraz bardziej się tego boję, bo nie chcę już tego mieć.Bardzo często kiedy np coś mnie od rana męczy, takie dziwne uczucie w brzuchu zdarza mi się powiedzieć coś co na pozór kompletnie nie ma sensu, minie godzina, dwie - i to właśnie się dzieje. Zawsze przed każdą kłótnią z Mamą, czy z Nim wiem to, wiem że się pokłócimy. Ale na to przestałam już zwracać uwagę.
Najgorsze jest to, że parę razy zdarzyło mi się przewidzieć katastrofę a co za tym idzie śmierć...
Pierwszą taką sytuacją było 11 grudnia 2008. Strasznie źle się czułam pamiętam te dni jak dziś, jakoś tak mi było nieswojo.
12 grudnia 2008. Od rana pomyślałam o moim wujku (bracie mojego Taty). Około godziny 15 zadzwonił Taty telefon i kiedy tylko usłyszałam imię mojego Taty wypowiedziane przez Babcię pomyślałam "Grzesiek nie żyje" ale po chwili się zganiłam za tą myśl. Tata odłożył słuchawkę i schował twarz w dłoniach, po chwili powiedział "Grzesiek nie żyje..."

Druga sytuacja miała miejsce dziś. Mama dziś wraca z Anglii lot o 8:15. O 8:50 miałam wyjeżdżać ze znajomym taksówkarzem na lotnisko. O 8:00 dzwoni Mama żeby poinformować mnie, że lot jest opóźniony i póki co informacja jest, że odbędzie się o 16.Myślę "ok to sobie jeszcze pośpię" nie włączałam telewizora. Napisałam tylko Dupkowi sms'a, że lot jest opóźniony, oczywiście Dupek sobie ponarzekał, że znów wieczór będziemy mieli zajęty na co odpisałam mu "Przepraszam, że przeze mnie musisz się wkurzać ale to nie moja wina, że sprawdzają czy samolot jest sprawny żeby jakiejś katastrofy nie było" i pomyślałam "coś się dzisiaj złego stanie", nagrałam sobie "Teraz albo nigdy!" na płytę dvd, zadzwoniłam do Taty żeby powiedzieć mu o przesunięciu lotu (bo odstawił Mamę na lotnisko i pojechał do siebie bo znajomy nie miał czasu czekać do odprawy) i włączyłam sobie serial. O godzinie 10:40 dostałam sms'a od Taty "Dziś pod Smoleńskiem rozbił się PL samolot rządowy i zginął prezydent z żoną i jego świtą tj.ok.130 osób. Dlatego samolot opóźniony. Oglądaj dziś wiadomości!"
Stanęłam jak wryta. Biegiem włączyłam telewizor a tam na każdym kanale o tragedii. Przypomniały mi się słowa sms'a jakie wysłałam Dupkowi "to nie moja wina, że sprawdzają czy samolot jest sprawny żeby jakiejś katastrofy nie było".
Podobnych sytuacji było o wiele więcej ale te dwie najbardziej zapadły w mojej pamięci. Od dziś coraz bardziej boję się samej siebie...
Zadzwoniłam do Mamy, jak na razie wylot zaplanowany jest na 14:30. Oczywiście jak zwykle moja wyobraźnia nie zapomina o mnie i uruchamiają się różne katastroficzne myśli... Boże proszę, żeby Mama doleciała cała i zdrowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz