Moja bratowa postanowiła mnie rzucić na głęboką wodę. W dzień po przyjeździe pojechałyśmy do dwóch firm gdzie musiałam iść sama poprosić o aplikację, to szczerze mówiąc nie było wielkim wyczynem bo zdanie "Hello I want to take application." każdy jeden potrafi sklecić. Ale dziś był już szczyt. Bratowa miała wizytę u okulisty, stwierdzając, że dobrze idzie mi jak na pierwsze dni zaciągnęła mnie ze sobą jako tłumacza. Z moją widzą i ze słownikiem ruszyłyśmy.
Okulistka: Has somebody problems with see in family?
Ja: Ma ktoś problemy ze wzrokiem?
Bratowa: Krzysiek ma.
Ja: Her brother have glasses.
Bratowa: Powiedz ze ma zeza.
Ja: o kurna jak jej zez... Wait a moment (szukam w słowniku - nie ma!) Pokaż jej zeza bo ja nie umiem. Look at her.
Bratowa: (robi zeza)
Okulistka: Ohhh ok he has squint. :)
Okulistka: Your English is better than my Polish :D
Takim oto sposobem przebrnęłyśmy całą wizytę :)
Powoli oswajam się, że muszę myśleć bardziej po angielsku niż po polsku :)
Kocham ten kraj, kocham to miasto - Kocham Anglię i te nadmorskie mewy :) (fnaf fnafy - w języku mojego dwuletniego bratanka) :)
Padam ze śmiechu:D Już sobie wyobrażam jak tego zeza pokazywałyście:D:D:D w życiu bym na to nie wpadła
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że jakoś wybrnęłyście z sytuacji :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie sobie poradziłaś;) Mój angielski jest kiepski, ale kurde wszystko zrozumiałam, więc może nie jest tak źle, jak myślałam:)
OdpowiedzUsuńzazdroszczwe;)
OdpowiedzUsuńhaha, chciałabym zobaczyć tego zeza xD Ciekawa wizyta :D:D
OdpowiedzUsuńTeż bym sobie Anglię zobaczyła.
hehe :) super dialog :)
OdpowiedzUsuńWidać, że się rozkręcasz he he Jeszcze kilka dni i będziesz mogła się z każdym dogadać.
OdpowiedzUsuńGrunt to sobie radzić! Przynajmniej było zabawnie :D
OdpowiedzUsuń