środa, 3 marca 2010

niecodzienna codzienność

Niby jest tak codziennie, a jednak inaczej. Wstaję rano, ubieram się, jem i coś tam robię. No od wczoraj chodzę na tą kwalifikację wojskową.No i tu się zaczyna mój problem, bo mam przecież pracę (co prawda na miesiąc ale cicho!) a mimo to nie piszę "Super, w końcu zaczęła się kwalifikacja wojskowa" tylko piszę "chodzę na kwalifikację..." W ogóle tydzień zaczął mi się fa - ta - lnie! W niedzielę pokłóciliśmy się z Dupkiem Żołędnym i to tak na Amen. Wkurzył mnie niesamowicie więc musiałam powiedzieć co myślę, a że jemu to nie pasowało to sobie poszedł, yyy tzn ja go poprosiłam żeby sobie poszedł. Wczoraj pierwszy dzień na kwalifikacji, schrzaniłam cztery książeczki wojskowe ale Pan Major podszedł do tego z luzem, kazał mi się nie martwić i bez stresu. Przecież mam prawo się pomylić, jestem tam pierwszy raz, tym bardziej kiedy chodzi sobie Taki Ktoś od pomieszczenia do pomieszczenia i marudzi, że czas nas goni! Wczoraj cały dzień Dupek mnie przepraszał sms'owo i słownie osobiście, ale nie! tak nie będzie, ja się nie dam "zawiniłeś - pokutuj! nie będziesz mi w ten sposób pogrywał!"
No ale dziś był przełom! Cały dzień szło mi dobrze, ani razu się nie pomyliłam aż... Przyszedł owy Taki Ktoś pochodził po sali, pozrzędził że nie mamy czasu i poszedł. A ja co? a ja się pomyliłam :) ale spokojnie, dostałam rozkaz policzenia do stu, na nowo przepisałam książeczkę i gitara. Ale! Po skończonej naszej pisaninie kiedy czekaliśmy na resztę orzeczeń lekarskich przyszedł ten Taki Ktoś ze swoim neseserem, usiadł na krześle, odpalił papierosa, spojrzał na mnie podejrzliwie, zakręcił arogancko głową i rzekł:
"Ty mówisz, że nie ma pracy? Moja sąsiadka niedawno skończyła taką szkołę jak ty i pracuje w Warszawie. Wynajmuje kawalerkę i zarabia 2 tysiące najmarniej. Ale ona szukała i w Poznaniu i w Olsztynie. No ale ty byś musiała zostawić mamusię."
I w tym momencie widziałam/słyszałam oczami/uszami wyobraźni jak strzelam mu po twarzy i posyłam najpiękniejszą i najwredniejszą w jednym wiązankę słowną jaką kiedykolwiek udało mi się sklecić. Myślałam, że rozniosę całą salę ewidencji! Przepraszam co to ma znaczyć? Po co on w ogóle takie coś powiedział, kto go prosił o zdanie w tej kwestii. Powiedział to przy wszystkich, przy Panu Majorze i przy Pani Protokolantce. A co ja niby nie szukam? z 50 CV rozesłanych i rozniesionych, milion kilometrów wydeptanych. Co mogłam odpowiedzieć, powiedziałam grzecznie, że żeby zrobić taki krok trzeba mieć co najmniej na dwumiesięczny czynsz bo pod mostem nad Wisłą mieszkać się raczej nie da no i nie mogę tak całkiem, całkiem zostawić mojej Mamy, bo stan po operacji nowotworu złośliwego nie jest stanem idealnym i wszystko jest możliwe.

W ogóle ostatnio jestem depresyjna, wieczorami często płaczę, zamartwiam się wszystkim, nawet tym co będzie za 3-4 miesiące...no i tęsknie za moją Amelką, tę - sknię jak cholera!

P.S. Cholera musiałam napisać jeszcze raz bo za pierwszym razem napisałam,
nacisnęłam "Publikuj" a tu klops, notka była - notki nie ma...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz