sobota, 13 grudnia 2008

Życie choć piękne tak kruche jest.

Nad moją rodziną krąży jakieś fatum...
W nocy z czwartku na piątek zmarł mój wujek, brat mojego taty.Wrócił z pracy, położył się spać i już nie wstał.Kiedy ciocia rano go zobaczyła leciała mu krew z ucha.Jestem tak wytrącona z równowagi, że ciężko jest mi pisać.Różańca ani Mszy Świętej nie będzie, wujek za życia sobie tego nie życzył, miał 46 lat...Babcia bierze Relanium i Valium bo nie może sobie dać rady, a przecież 2 tygodnie temu straciła też siostrę...Tata dzielnie się trzyma, wczoraj czyli w piątek to sie stało a dziś dopiero o tym zaczął mówić, nie dociera to jeszcze do niego.Na wspomnienie pogrzebu chowa twarz w rękach...Pogrzeb w poniedziałek o 10:00.Najpierw wyprowadzenie z kostnicy potem na cmentarz.Wujka teść wygłosi mowę i go pochowają.Boję się.Jest jeden plus w tym wszystkim (jeżeli można tu mówić o plusach...), Tata się przestraszył i przestał pić mam nadzieję że na zawsze.Wujek też lubił wypić i też wyglądał ostatnio tak kiepsko jak Tata rok temu, zlekceważył prośby taty o pójście do lekarza...

Do tego wszystkiego mam chyba zapalenie ucha środkowego lub coś w pobliżu, bo tak mnie boli że szok...Nie mogę nawet ziewać...

A jutro (niedziela) zaliczenie.Dziś miałam też zaliczenie, dostałam 5 ale jakoś nie cieszy mnie to...

Co jest warte ludzkie życie, ja tu się martwię ze kasy nie ma a mój Tata i Babcia przeżywają tragedię...Wspieram ich jak mogę, ale nigdy nie byłam w takiej sytuacji i boję się że czymś ich mogę urazić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz