wtorek, 2 kwietnia 2013

Święta, święta i po świętach.

W zasadzie Święta spędziliśmy sami. Nasz długi weekend zaczął się już w piątek. Oboje mieliśmy wolne. Zakupy, porządki, mały remont łazienki i zaczęliśmy na serio przygotowania do świąt. Troszkę w kuchni troszkę na malowaniu włosów :) Choć moja Mama jest wciąż w domu mojego brata to jakoś nie odczuliśmy tej magii. Za to wypoczęliśmy i nacieszyliśmy się sobą.
Dziś już dupek pojechał do pracy, a tak mu się biednemu nie chciało...ja wracam do pracy jutro. Już czuję jaki będę miała sajgon. A wszystko przez jedną angielkę, która z nami pracuje od 10 miesięcy.Tempa jest i na dodatek śmierdzi, ale tak śmierdzi niesamowicie że całe pomieszczenie jest wypełnione tym fetorem... Na dodatek non stop trzeba jej coś tłumaczyć. Pracowała 8 miesięcy na maszynie do okrągłych transformatorów, potem 2 miesiące na kwadratowych no i z racji tego że grzebie się jak mucha w smole to menedżer poprosił czy mogłabym się nią zamienić na jakiś czas z wiadomych względów. Ona wróciła na maszynę na której pracowała  przez 8 miesięcy, dzień w dzień, i ona nie pamięta jak się na tej maszynie pracuje... ehh tam szkoda słów.

Moja siostra, raczej osoba której ojcem jest również mój ojciec...Myślę, że jestem gotowa o tym mówić. Zawsze wiedziałam, że ona istnieje. Ale dopiero teraz w wieku 23-24 lat byłam gotowa z nią nawiązać jakikolwiek kontakt. Znalazłam ją na portalu społecznościowym już w sierpniu i zaprosiłam do grona znajomych, wysłałam też krótką, niezobowiązującą wiadomość. O na owszem przyjęła zaproszenie, odpisała. Wymieniłyśmy dosłownie 4 wiadomości, po czym ona zamilkła. Wysłałam jej życzenia Bożonarodzeniowe, dla niej i jej rodziny (bo jest starsza ode mnie ma męża i dziecko). Ona nic... cisza. Widuję ją często dostępną, ale widocznie nie dla mnie. Przestałam więc łudzić się, że odnajdziemy jakiś tam kontakt, przecież ja nie jestem winna tego co było w przeszłości..

Obawiam się, że muszę już skończyć pisanie na dziś gdyż Tośka non stop zaczepia moje palce i biega po klawiaturze :)


3 komentarze:

  1. Nie zazdroszczę sytuacji z siostrą... Pewnie musi Ci być przykro z powodu jej obojętnego stosunku do Ciebie. Podjęłaś inicjatywę, a ona dała nadzieję na to, że być może będziecie utrzymywać ze sobą chociaż mały kontakt, trochę się poznacie... No cóż. Widocznie w przeciwieństwie do Ciebie chyba nie dojrzała do tego jeszcze.

    Jak dla kolega/koleżanka z pracy może być niekumaty czy niekumata. Ale śmierdziela nie zniosłabym :| Bleh!

    OdpowiedzUsuń
  2. no nie ukrywam na początku było mi bardzo przykro, ale już chyba przywykłam. Żyłam tyle lat bez niej to i dalej będę żyła. Tylko szkoda bo jednak jesteśmy siostrami i niezależnie od tego co mieli między sobą jej mama i nasz tata powinnyśmy utrzymywać kontakt. Tak przynajmniej wpoiła mi mama :)
    A co do śmierdziela (koleżanki z pracy) jest naprawdę masakra, boję się, że kiedyś jej przyfasolę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórzy niestety są tacy w pracy. Też miałam ostatnio taką zmienniczkę, masakra. Na szczęście już wyleciała. Nie życzę nikomu źle, ale nie zniosę oszustwa i okradania ludzi.
    Ta twoja koleżanka może w końcu się nauczy. Niektórzy potrzebują więcej czasu :D
    Z siostrą współczuję. Ja z moją nigdy nie mogłam się dogadać jak mieszkałyśmy razem, na odległość jest już lepiej. Tobie współczuję takiego kontaktu, bo siostra to jednak siostra, mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń